Kultura

Złote Globy: triumf „Fabelmanów” i „Duchów Inisherin”. I zaskoczenia

Steven Spielberg ze Złotymi Globami. 10 stycznia 2022 r. Steven Spielberg ze Złotymi Globami. 10 stycznia 2022 r. Mario Anzuoni / Forum
Po skromnej ceremonii z ubiegłego roku Złote Globy wróciły z hollywoodzkim blaskiem i udziałem wielkich gwiazd. Czas pokaże, czy wymuszone przez środowisko filmowe zmiany okażą się powierzchowne, czy były krokiem w kierunku prawdziwej reformy organizacji wręczającej statuetki.

Przed tegorocznym rozdaniem Złotych Globów ważniejsze od tego, kto opuści ceremonię ze statuetkami, wydawało się pytanie, czy wręczające nagrody Stowarzyszenie Korespondentów Zagranicznych w Hollywood (Hollywood Foreign Press Association, HFPA) uporało się z ciążącymi nad nim kontrowersjami.

W ubiegłym roku ceremonia miała bardzo ograniczony, kameralny charakter – nie tylko ze względu na kolejną falę pandemii, lecz także, a może przede wszystkim dlatego, że od HFPA odwróciły się największe studia filmowe i gwiazdy. Po latach powtarzających się oskarżeń o nadużycia, przekręty finansowe i brak różnorodności Hollywood powiedziało „dość” i nie zabrakło przy tym wyrazistych, nawet jeśli nieco ostentacyjnych gestów. Z transmisji ceremonii wycofała się stacja telewizyjna NBC, a Tom Cruise oddał stowarzyszeniu otrzymane wcześniej nagrody. Większość potępiała HFPA lub wymownie milczała (spora część nagrodzonych w ubiegłym roku filmowców nie odniosła się do swoich zwycięstw choćby w mediach społecznościowych), niemal wszyscy czekali, czy zapowiedziane przez stowarzyszenie reformy przyniosą skutek.

Czytaj też: Nędzarze i królowe. Złote Globy 2021 rozdane w cieniu afer

Stowarzyszenie stawia na zmiany

Wystarczył rok, żeby sytuacja wróciła z grubsza do normy. Złote Globy znów można było obejrzeć w telewizji NBC i streamingu, a niewielu aktorów ostentacyjnie zbojkotowało imprezę (wśród nich Brendan Fraser, nominowany za rolę w „Wielorybie”). Część komentatorów jeszcze przed rozdaniem dziwiła się, że tak szybko zostały wybaczone grzechy HFPA, ale jak skomentował to dziennikarz Kevin Fallon w rozmowie z serwisem NPR.com: „Oczywiście to Hollywood, więc nie mogą powstrzymać się przed pójściem na rozdanie nagród”.

Wydaje się, że zmiany zaczęły się na dobre: skład stowarzyszenia został powiększony o 21 dziennikarzy mieszkających w Stanach Zjednoczonych i dodatkowe 103 osoby z 62 krajów świata niebędące członkami HFPA, ale mające prawo głosu przy rozdaniu Złotych Globów. HFPA rozpoczęło współpracę z kilkunastoma organizacjami zajmującymi się prawami mniejszości, wyczyściło przynajmniej część kontrowersji finansowych i zapowiada dalsze zmiany, m.in. lepsze planowanie konferencji prasowych poświęconych filmom (część aktorów i twórców skarżyła się na panującą podczas konferencji atmosferę oraz powtarzające się ze strony niektórych dziennikarzy uwagi o charakterze rasistowskim lub homofobicznym).

Jeszcze na etapie nominacji pojawiły się głosy, że to wszystko zmiany pozorne, a w kategoriach nieaktorskich – poza najlepszą piosenką – brakuje nominowanych kobiet (wśród męskich kandydatów znalazła się tylko Sarah Polley ze scenariuszem oraz Hildur Guðnadóttir z muzyką do filmu „Women Talking”). Tyle że to wciąż problem systemowy: w Hollywood najwięcej rozgłosu mają filmy tworzone przez białych mężczyzn.

Wykluczenia i powroty

Sama oprawa tegorocznej ceremonii mogła jednak świadczyć o zmianach: imprezę poprowadził queerowy stand-uper Jerrod Carmichael, a wśród prezenterów znaleźli się m.in. Michaela Jaé Rodriguez, Ana de Armas i Tracy Morgan. „Jestem tu, bo jestem czarny”, mówił Carmichael. I odnosząc się do kontrowersji wokół HFPA, dodał: „Nie powiem, że to rasistowska organizacja. Ale nie mieli żadnego czarnego członka do czasu śmierci George’a Floyda, więc zróbcie z tą informacją, co chcecie”. Prowadzenie Carmichaela spotkało się z mieszanymi ocenami: sporo kontrowersji wywołały jego żarty na temat nieobecności Willa Smitha, a przede wszystkim ten o Beverly Hilton (gdzie odbywała się ceremonia) jako „hotelu, który zabił Whitney Houston”. Ale jego obecność na scenie była jednak powiewem świeżości.

Słowa na temat rasizmu, a przede wszystkim wykluczenia, padały ze sceny częściej. Michelle Yeoh, odbierając statuetkę dla najlepszej aktorki, w prostych słowach podsumowała obawy i troski większości swoich koleżanek po fachu: „Wszystkie kobiety to rozumieją. Im bardziej rosną liczby, dni, lata, tym bardziej, jak się wydaje, maleją zawodowe szanse”.

Nie zabrakło również wzruszających hołdów: Angela Basett, nagrodzona za rolę w drugiej części „Czarnej Pantery”, wspominała zmarłego dwa lata temu Chadwicka Bosemana, Colin Farrell dziękował Martinowi McDonaghowi za to, że angażując go kilkanaście lat temu w komedii „Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj”, dał mu szansę odnowienia aktorskiej kariery. Ke Huy Quan wyglądał na szczęśliwego: niegdyś był dziecięcą gwiazdą (grał m.in. w „Indianie Jonesie i królestwie zagłady” oraz „Goonies”), ale wrócił – i to jak! – na ekran po wielu latach przerwy dopiero brawurową rolą we „Wszystko wszędzie naraz”.

W specjalnym przemówieniu za pośrednictwem łącza satelitarnego do gości ceremonii zwrócił się także – zapowiedziany przez Seana Penna – Wołodymyr Zełenski: „To nie jest trzecia wojna światowa. To nie trylogia. Ukraina powstrzyma Rosję na swojej ziemi”, mówił owacyjnie przyjęty prezydent.

Na ceremonię Złotych Globów wróciły i wielkie gwiazdy, i emocje, jednak na ostateczną ocenę, czy te wszystkie zmiany przyniosły pożądany skutek i czy Złote Globy interesują jeszcze kogokolwiek poza branżą (czyli przede wszystkim widzów śledzących rozdanie), trzeba jeszcze trochę poczekać. Jak zauważył jeden z komentatorów, wszystkie reformy wprowadzone przez HFPA do tej pory to absolutne minimum i powinny mieć miejsce dawno temu.

Czytaj też: Złote Globy, wielki kryzys. Może pora skasować te nagrody?

Wieczór „Fabelmanów” i duchów

Natomiast same nagrody obyły się bez większych niespodzianek i kontrowersji, nie licząc może triumfu „Rodu smoka” w kategorii najlepszego serialu dramatycznego. Nieudany spin-off „Gry o tron” okazał się zdaniem HFPA lepszy niż finałowa odsłona „Better Call Saul” czy świetne „Rozdzielenie”, co może świadczyć o tym, że duże, szeroko reklamowane produkcje mają wciąż większe szanse na zwycięstwo niż te nieco skromniejsze (choć firmowane przez potężne korporacje, odpowiednio Netflix i Apple’a).

Podobnie można by pewnie ocenić zwycięstwo „Fabelmanów” i Stevena Spielberga, ale to akurat najbardziej intymny, skromny (w hollywoodzkich kategoriach) film mistrza, a i jego nagrodzenie wydaje się w pełni zasłużone.

Wieczór okazał się sukcesem również dla „Duchów Inisherin”, nagrodzonych za najlepszą komedię, scenariusz oraz rolę Colina Farrella, i serialu „Misja: Podstawówka”, który z ceremonii wracał z trzema nagrodami, w tym dwiema w kategoriach aktorskich.

Pewnym zaskoczeniem było zaś zwycięstwo dramatu „Argentyna, 1985” w kategorii filmu nieanglojęzycznego: opowieść o procesie wytoczonym członkom wojskowej junty rządzącej Argentyną w latach 70. pokonała faworytów, w tym „Na Zachodzie bez zmian” oraz „Podejrzaną”.

Lista zdobywców Złotych Globów

Najlepszy film pełnometrażowy (dramat): „Fabelmanowie”
Najlepsza rola żeńska w filmie pełnometrażowym (dramat): Cate Blanchett („Tár”)
Najlepsza rola męska w filmie pełnometrażowym (dramat): Austin Butler („Elvis”)
Najlepszy film (musical lub komedia): „Duchy Inisherin”
Najlepsza rola żeńska w filmie pełnometrażowym (musical lub komedia): Michelle Yeoh („Wszystko wszędzie naraz”)
Najlepsza rola męska w filmie pełnometrażowym (musical lub komedia): Colin Farrell („Duchy Inisherin”)
Najlepszy film nieanglojęzyczny: „Argentyna, 1985”, reż Santiago Mitre
Najlepsza aktorka w roli drugoplanowej: Angela Bassett („Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu”)
Najlepszy aktor w roli drugoplanowej: Ke Huy Quan („Wszystko wszędzie naraz”)
Najlepsza reżyseria: Steven Spielberg („Fabelmanowie”)
Najlepszy scenariusz: Martin McDonagh („Duchy Inisherin”)
Najlepsza muzyka: Justin Hurwitz („Babilon”)
Najlepsza piosenka oryginalna: „Naatu Naaut” („RRR”)
Najlepsza animacja pełnometrażowa: „Guillermo del Toro: Pinokio”
Najlepszy serial telewizyjny (dramat): „Ród smoka”
Najlepsza rola żeńska w serialu telewizyjnym (dramat): Zendaya („Euforia”)
Najlepsza rola męska w serialu telewizyjnym (dramat): Kevin Costner („Yellowstone”)
Najlepszy serial telewizyjny (musical lub komedia): „Misja: Podstawówka”
Najlepszy serial limitowany, antologia lub film telewizyjny: „Biały lotos”
Najlepsza rola żeńska w serialu limitowanym antologii lub filmie telewizyjnym: Amanda Seyfried („Zepsuta krew”)
Najlepsza rola męska w serialu limitowanym antologii lub filmie telewizyjnym: Evan Peters („Dahmer – Potwór”)
Najlepsza rola męska w serialu telewizyjnym (musical lub komedia): Jeremy Allen White („The Bear”)
Najlepsza rola żeńska w serialu telewizyjnym (musical lub komedia): Quinta Brunson („Misja: Podstawówka”)
Najlepsza męska rola drugoplanowa w serialu telewizyjnym: Tyler James Williams („Misja: Podstawówka”)
Najlepsza żeńska rola drugoplanowa w serialu telewizyjnym: Julia Garner („Ozark”)
Najlepsza żeńska rola drugoplanowa w serialu limitowanym, antologii lub filmie telewizyjnym: Jennifer Coolidge („Biały lotos”)
Najlepsza męska rola drugoplanowa w serialu limitowanym, antologii lub filmie telewizyjnym: Paul Walter Hauser („Czarny ptak”)

Złote Globy. Gdzie oglądać nagrodzone produkcje

„Fabelmanowie” – już w kinach
„Duchy Inisherin” – premiera kinowa 20 stycznia
„Wszystko wszędzie naraz” – Amazon Prime Video
„Elvis” – HBO Max, iTunes, Chili, Rakuten, Player, Canal+
„Tár” – premiera kinowa 24 lutego
„Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu” – Disney+ (od 1 lutego)
„Babilon” – premiera kinowa 20 stycznia
„Guillermo del Toro: Pinokio” – Netflix
„Argentyna, 1985” – Amazon Prime Video
„Ród smoka” – HBO Max
„Misja: Podstawówka” – Disney+
„Biały lotos” – HBO Max
„Yellowstone” – premiera w streamingu na platformie SkyShowtime (luty)
„Euforia” – HBO Max
„The Bear” – Disney+
„Zepsuta krew” – Disney+
„Dahmer – Potwór” – Netflix
„Ozark” – Netflix
„Czarny ptak” – Apple TV+

Czytaj też: 10 najlepszych seriali 2022. Perły, które trzymają w napięciu

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Ukraina przegrywa wojnę na trzech frontach, czwarty nadchodzi. Jak długo tak się jeszcze da

Sytuacja Ukrainy przed trzecią zimą wojny rysuje się znacznie gorzej niż przed pierwszą i drugą. Na porażki w obronie przed napierającą Rosją nakłada się brak zdecydowania Zachodu.

Marek Świerczyński, Polityka Insight
04.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną