Ponad doczesność
Jerzy Nowosielski. Popularny wbrew sobie, wzniósł się ponad doczesność
Nowosielski urodził się sto lat temu w rodzinie unickiej, został wychowany w tradycji prawosławnej, przez rok przebywał w Ławrze św. Chrzciciela z zamiarem przystąpienia do zakonu. I choć ostatecznie wybrał świecką drogę życia, to jednak w jego twórczości cały czas przenikał się Wschód z Zachodem, sacrum z profanum. To harmonijne łączenie różnych tradycji i duchowych porządków, niegdyś towarzyszące sztuce powszechnie, dziś wydaje się walorem niebanalnym, mimowolnym wyzwaniem rzuconym wszelkim ortodoksyjnym poglądom i czarno-białym kliszom w postrzeganiu i ocenianiu świata.
Nowosielski był malarzem bardzo szeroko patrzącym na świat. Spod jego pędzla wychodziły pejzaże i akty, martwe natury i sceny obyczajowe, kompozycje religijne i abstrakcje. Tworzył także scenografie teatralne. Bardzo szybko wypracował własny, charakterystyczny styl malarski, któremu pozostał wierny do końca. Zawieszony gdzieś między sztuką klasyczną a nowoczesną, między przyglądaniem się światu a jego interpretowaniem, między dyskretnym przeżywaniem a intelektualnym analizowaniem. W wywiadzie udzielonym POLITYCE w 1997 r. na pytanie o to, czy maluje głową czy sercem, odpowiedział: „Jednym i drugim. Nie należy kierować się pozorami. Zdarzają się obrazy na pierwszy rzut oka niesamowicie zdyscyplinowane i »zobiektywizowane«, a podskórnie pulsujące szalonymi uczuciami. To współistnienie racjonalizmu i szaleństwa jest zresztą w sztuce niezwykle ważne, decyduje o randze dzieła. Niedobrze jeśli wahadło przechyla się w którąkolwiek stronę”. Dokładnie jak w życiu.
Nie szukał estetycznych nowinek, nie eksperymentował. Jeżeli coś w swym malarstwie zmieniał, to nieznacznie, dyskretnie, ostrożnie. W tym sensie był przeciwieństwem swojego artystycznego mentora z lat młodości Tadeusza Kantora, który co chwila rzucał się w wir nowych stylów i środków wyrazu.