Niemal co roku Sylwester Marzeń – koncert, z którego były prezes Jacek Kurski uczynił oś rozrywkowego programu TVP – przynosi jakieś zwroty akcji. Tym razem w Zakopanem miała wystąpić niegdysiejsza członkini Spice Girls Mel C, ale wycofała się, gdy ktoś otworzył jej oczy na to, jaka jest linia prezentacji społeczności LGBT+ w Telewizji Polskiej. I jak zwykle w takich sytuacjach: dopóki chciała wystąpić, była dla gospodarzy wyjątkowa i najlepsza. A kiedy zrezygnowała, politycy prawicy zaczęli ją atakować za hipokryzję i występy w otwarcie opresyjnej w stosunku do mniejszości seksualnych Rosji. Problem w tym, że TVP od początku wiedziała, komu płaci.
Sylwester z Black Eyed Peas
Analogicznie jest – wbrew pozorom – ze zmiennikami Mel C, czyli kupioną w ostatniej chwili i za duże pieniądze (pisano o milionie dolarów) amerykańską formacją Black Eyed Peas. Superpopularną kilkanaście lat temu, kiedy występowała jeszcze w składzie z nieobecną dziś Fergie, która skądinąd czyniła z nich grupę bardzo lubianą w społeczności LGBT+. Gdyby teraz zrezygnowali w ostatniej chwili – a również dostają mnóstwo upomnień w mediach społecznościowych – też byłoby im co wyrzucać. Z jednej strony mocne zaangażowanie lidera grupy will.i.am-a w kampanię prezydencką Baracka Obamy, z drugiej – oczywiście również występy w Rosji, gdzie grali jeszcze trzy lata temu na dużym festiwalu Usadba Jazz w Moskwie.
Owszem, Black Eyed Peas to wielka marka, nieporównywalnie większa niż zeszłoroczny gwiazdor Sylwestra Marzeń Jason Derulo. Ale z drugiej strony – to zespół w stadium późnej i dość już panicznej monetyzacji. W ostatnich miesiącach grywali w Las Vegas, w klubie golfowym w Katarze, na imprezie dla graczy wideo w Arabii Saudyjskiej oraz w jednym z parków Disneya jako atrakcja świątecznej parady. Wydana przed dwoma laty płyta „Translation” przeszła bez wielkiego rynkowego echa i z dość chłodnym przyjęciem prasy. Na tegoroczne „Elevation” mało kto na Zachodzie w ogóle zwrócił uwagę, a na polską listę bestsellerów nie weszło. Choć został po tym albumie singiel z gościnnym udziałem Shakiry i Davida Guetty, potwierdzający słabość BEP, za którą byli w ostatnich latach często krytykowani: nadużywanie efektu autotune.
Czytaj też: PiS znowu sypnie TVP. 700 mln zł. Czy wy wstydu nie macie?
Silniejsza konkurencja z Polsatu
Czy z perspektywy widowni TVP okażą się wystarczającym magnesem? Trudno mieć co do tego przekonanie – tym bardziej że model telewizyjnych sylwestrów jest u nas zbudowany raczej na wielopokoleniowych hitach z lat 80. oraz dobrze znanym repertuarze lokalnym. A ten wydaje się mocniejszy u konkurencji z Polsatu. To na imprezie tej drugiej stacji wystąpią Maryla Rodowicz, Beata Kozidrak, Feel czy Doda, a spośród najważniejszych postaci sezonu choćby Ralph Kaminski. Oferta TVP – z Edytą Górniak, Viki Gabor, Sławomirem, Golec uOrkiestrą i Zenkiem Martyniukiem – tym razem nie powala rozmachem.
Jest jeszcze jedna sprawa. Wydaje się, że szczyt ery telewizyjnych sylwestrów mamy już za sobą. TVN wycofał się z niepisanego wyścigu i po raz kolejny nie organizuje swojej imprezy, same miasta inaczej podchodzą do idei wielkiego świętowania nadejścia nowego roku. Wyniki oglądalności sprzed kilku lat będą trudne do pobicia, a pandemiczna i wojenna atmosfera w ogóle zmieniły odbiór hucznych i tłumnych zabaw.
Z kolei dzisiejsze nastolatki mają zupełnie inne grono gwiazd, w dużej części nieobecnych w ramówkowej telewizji, której zresztą nie śledzą na co dzień. I zapewne będą kiedyś te czasy sylwestrowych marzeń i taniej rozrywki za miliony z publicznej kasy wspominać jako ten stary, przaśny, ciekawy, ale też nieco obciachowy leitmotiv wczesnych lat XXI w.
Czytaj też: PiS zmienia zasady nadawania. I zostanie tylko TVP