Szatański styl życia
Wini dla „Polityki”: Chciałem, by „essy” było jak najwięcej. I wymyśliłem wymowę
MICHAŁ KLIMKO: – Mówisz o sobie modniś noszący się niedbale. Na moje oko twój styl jest całkiem dopracowany.
WINI: – W końcu przez 20 lat prowadziłem firmę streetwearową. Nazywam to stylem rapowo-przaśno-cygańskim, jeszcze go szlifuję. Kapelusze kolekcjonuję, od kiedy lata temu trafiłem do sklepu z nimi w Barcelonie, bardzo podziałały na moją wyobraźnię. Te korale są od kolegi, który był w Turcji, te mam od koleżanki z Indii, złoty łańcuszek od mamy i babci na 40. urodziny, a ten wisiorek po prostu kupiłem sobie nad morzem.
Twoja firma odzieżowa Stoprocent, która właśnie wraca na rynek po krótkiej przerwie, miała kiedyś w kolekcji T-shirty z podobizną Jezusa.
I napisem „Mój idol”. Symbol Jezusa jako wolnościowca sprzed 2 tys. lat uważam za bardzo pozytywny, a leżące u samych podstaw chrześcijaństwa hasła poszanowania drugiego człowieka, życzliwości to coś, pod czym sam mógłbym się podpisać. Choć widzę pewną przesadę w tym nadstawianiu drugiego policzka – ale możliwe, że mógł się zapędzić trochę za daleko.
„Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz” – to też Jezus. Który w zasadzie był wrogiem ówczesnych kościelnych instytucji. Sam chyba masz podobnie.
Umówmy się, w jego usta można włożyć wszystko, żeby pasowało różnym wstrętnym ludziom do ich wstrętnych poczynań. Rozumiem, że choćby przykazania trzymają za mordę gromadę gadających małp, które inaczej by się pozabijały. Natomiast sprzedawanie swojej mitologii jako faktów, z którymi nie można dyskutować, to coś, czego nie jestem w stanie pojąć. Bo przykro mi – byłem w kościele wiele razy i jakoś nikt nigdy nie przyznał, że to tylko bajki. Przede wszystkim jednak cały sukces tej organizacji opierał się na mordowaniu, knuciu i opóźnianiu rozwoju cywilizacji.