W jedenastoosobowej Komisji powołanej przez ministra Glińskiego zasiadali przedstawiciele najważniejszych branż filmowych. Między innymi Jacek Bromski, szef SFP, Mariusz Łukomski, prezes zarządu firmy dystrybucyjnej Monolith Films, Ilona Łepkowska, przewodnicząca Gildii Polskich Scenarzystów, reżyserka Małgorzata Szumowska oraz reprezentanci TVN (Anna Waśniewska), Polsatu (Krzysztof Turkowski), TVP (Marcin Skabara) i MKiDN (Mateusz Powązka).
Rywalami Śmigulskiego było czworo kandydatów. Potwierdziły się informacje podane kilka dni temu przez „Gazetę Wyborczą”, że jednym z nich będzie Maciej Chmiel, dziennikarz muzyczny, od 1 maja 2022 r. dyrektor Studia Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej, a wcześniej publicysta tygodnika „Do Rzeczy”. Oprócz niego w konkursie startował Albert Stawiszyński, prawnik, specjalista z zakresu prawa własności intelektualnej, członek Komisji Prawa Autorskiego przy ministrze kultury, a od 2014 r. także Rady Programowej TVP. Oraz Joanna Kotłowska, prezeska Polskiego Stowarzyszenia Nowe Kina, i Marta Plucińska, producentka, reżyserka, od 2020 r. członkini Rady PISF. Tylko Marcin Skabara z TVP poparł innego kandydata (Stawiszyńskiego). Decyzję o powołaniu Śmigulskiego musi jeszcze formalnie podpisać minister Gliński.
PISF Śmigulskiego
Zdaniem większości członków komisji konkurenci Śmigulskiego nie byli najmocniejsi, nie mieli przygotowanego szczegółowego programu, a wygrana dotychczasowego szefa PISF to dobra wiadomość dla polskiego kina. Jest to jedno z najważniejszych stanowisk w polskiej kulturze. Wielka władza wiąże się z odpowiedzialnością m.in. za rozdysponowanie funduszy, programy celowe oraz produkcję filmową.
– W czasie swojej pierwszej kadencji Śmigulski zaczął struktury PISF poprawiać, więc trzeba mu je pozwolić ukończyć ulepszać – komentuje Jacek Bromski, chwaląc dotychczasową postawę dyrektora. Za największy jego sukces uważa umiejętność właściwego poruszania się na trudnym terenie poddanym politycznemu ciśnieniu. – On nie idzie na ustępstwa aktualnie rządzącej władzy. Nie jest uległy. Stara się ważyć racje i racjonalnie prowadzić działalność kierowanej przez niego instytucji. Robi to na pewno uczciwie. Co by nie mówić, jest to facet, który szanuje prawo – zapewnia szef SFP, stanowczo sprzeciwiając się krążącym opiniom, jakoby Śmigulski odmówił przyznania komukolwiek dofinansowania ze względu na niewygodne czy odmienne poglądy.
Czytaj też: Kto gada, nie kręci filmu. Jak szef PISF rozdaje pieniądze
Wolą robić filmy
Część osób zarzuca Śmigulskiemu rządy twardej ręki i podejmowanie decyzji jednoosobowo. Zapominając, że jest to zgodne z obowiązującą ustawą i statutem PISF, które zezwalają, by do 20 proc. takich decyzji dyrektor mógł podejmować samodzielnie, bez konsultacji. I nie tylko Śmigulski, ale każdy z dotychczasowych dyrektorów PISF skwapliwie z tego korzystał.
– My pilnujemy, żeby nie było żadnych koncesji politycznych. Czy jakichkolwiek innych poza merytorycznymi – twierdzi Bromski, dodając, że nie jest to łatwe stanowisko i żaden artysta się nie pali, by się o nie ubiegać. – Reżyserzy i producenci wolą robić filmy, niż administrować.
Mówiąc o dokończeniu reform, Bromski ma na myśli trzy ustawy: o statusie artysty, o ochronie praw autorskich w internecie i nowelizację ustawy o kinematografii związaną z nadaniem PISF-owi podobnych uprawnień, jakie ma urząd skarbowy. Po to, aby zgodnie z prawem PISF mógł sprawdzać rzetelność wszystkich swoich płatników (kin, stacji telewizyjnych, dystrybutorów itd.). – Niektórzy mają tendencję do ukrywania swoich dochodów. Żeby to sprawdzić, PISF musi dziś składać wniosek do urzędu skarbowego. Śmigulski obiecał, że tę ścieżkę przyspieszy.
Czytaj też: Kina bez widzów