Amerykańska feministka Rebecca Solnit w książce „Nadzieja w mroku” przytoczyła mało znany fakt, że pojawienie się viagry powstrzymało rzeź karibu (puch z rogów reniferów tundrowych pozyskiwano wcześniej na wielką skalę jako afrodyzjak), i pokazała na tym przykładzie, że nawet minusy miewają swoje plusy. Parę lat temu było to jakoś pocieszające.
Teraz, pod koniec września powołana przez ONZ komisja śledcza ogłosiła raport na temat zbrodni wojennych w Ukrainie. Badania prowadzono od marca w wyzwolonych spod rosyjskiej okupacji obwodach kijowskim, czernihowskim, charkowskim i sumskim. Rezultaty dochodzenia potwierdzają wcześniejsze doniesienia o potwornościach rosyjskiej wojny, tym samym rozwiewając wątpliwości, które służyły zachodnim lewicowcom i liberałom do obrony przed zbyt straszną prawdą. Śledczy z ONZ dowiedli niezbicie, że Bucza nie była ukraińską inscenizacją ani wytworem histerii wschodnich Europejczyków.
Raport odbiera Zachodowi wszelkie podstawy do relatywizacji lub symetryzacji faktu, że Rosja z premedytacją morduje Ukrainę. Rosjanie – jak ujął to prezydent Zełenski – nie importują do Ukrainy swojej kultury, tylko śmierć. Czy po tej publikacji zachodnie media odważą się pokazać rosyjską śmierć bez żadnych zabiegów łagodzących? Kiedy w końcu ośmielą się zakłócić rodzinne obiady i polityczne rauty obrazami zgwałconych dzieci ze Wschodu? Nie ma lepszego sposobu, żeby zapewnić Ukrainie masowe poparcie.
Skalę gwałtów wojennych popełnionych przez Rosjan w Ukrainie raport określa jako olbrzymią na tle innych współczesnych wojen. Z rozmów z ofiarami i świadkami wynika, że Rosja używa gwałtu jako broni masowego rażenia. Działające po jej stronie formacje militarne na ogromną skalę posługują się viagrą, gwałcąc różne osoby, niezależnie od płci i wieku.