Kultura

Czy jest na sali ktoś zainteresowany?

Jerzy Jarniewicz dla „Polityki”: Czy jest na sali ktoś zainteresowany?

Jerzy Jarniewicz Jerzy Jarniewicz Marcin Stępień / Agencja Wyborcza.pl
Kultura przestała mieć to znaczenie, które miała przed 1989 r. W zakłamanym świecie była potrzebna jak powietrze. W tej chwili tej funkcji nie spełnia, przestaliśmy jej potrzebować na co dzień – mówi Jerzy Jarniewicz, tłumacz i poeta, laureat tegorocznej Nagrody Literackiej Nike.
„Literatura stała się towarem. Do tego takim, który ma bardzo krótki termin przydatności do spożycia”.Tommy Jantarek/Wikipedia „Literatura stała się towarem. Do tego takim, który ma bardzo krótki termin przydatności do spożycia”.

KINGA STRZELECKA-PILCH: – Można powiedzieć, że uprawia pan niszowe zawody: poeta, tłumacz, nauczyciel akademicki, filolog, przekładoznawca. Zdecydował się pan być na uboczu?
JERZY JARNIEWICZ: – Pozwolę sobie powtórzyć, że czytelników poezji współczesnej jest dziś bodaj tylu, ilu Spartan poległych pod Termopilami. Jak tu nie czuć się outsiderem? Ale jestem nim także i z tego powodu, że nie mieszkam w stolicy… Mówię poważnie. Urodziłem się w Łowiczu, całe życie mieszkam jednak w Łodzi. Łódź jest osobną wyspą, leży niby w centrum, ale jest to centrum, powiedzmy, peryferyjne. Daje mi poczucie autonomii.

Jest w pana działalności jakaś hierarchia? Po nagrodzie Nike to chyba poezja?
Poezja jest bardzo ważna, nie chciałbym jednak budować hierarchii, a już z pewnością nie dlatego, że mam w domu statuetkę. To pewne, że nie byłoby wielu moich wierszy, gdyby nie moje przekłady. W drugą stronę też: nie tłumaczyłbym poezji czy językowo wrażliwej prozy, gdyby nie moje doświadczenia pisarskie.

A próbował pan tłumaczyć swoje wiersze na angielski?
Nie, nie robię tego, choć kiedy byłem bezkrytycznym młodzieńcem, przetłumaczyłem pięć swoich wierszy, po czym wysłałem je do jednego z irlandzkich pism, które je opublikowało. Jednorazowy wybryk. Jestem tłumaczem z angielskiego na polski. Tłumaczenie z polskiego na angielski, który jest moim drugim językiem, byłoby przekraczaniem progu kompetencji. Jest i drugi powód: dla poety nie ma nic bardziej pasjonującego niż zobaczyć, jak napisany przez niego wiersz żyje w cudzych interpretacjach. Mówiąc skrótowo i kolokwialnie, to frajda dla twórcy znaleźć się w obcych rękach. Albo na obcych językach.

Czy szlag pana nie trafia, że nagrodzony nagrodą Nike tomik „Mondo cane” sprzedał się – jak mówi pana wydawca – „z sukcesem” w wysokości ponad 2 tys.

Polityka 44.2022 (3387) z dnia 25.10.2022; Kultura; s. 82
Oryginalny tytuł tekstu: "Czy jest na sali ktoś zainteresowany?"
Reklama