Kultura

Roger Waters nie zagra w Polsce, bo krytykuje Ukrainę. Rzecz bez precedensu

Roger Waters, 2022 r. Roger Waters, 2022 r. Steve Taylor / Zuma Press / Forum
Do odwołania występów Rogera Watersa, jednego z najbardziej lubianych w Polsce wykonawców, doprowadził... klimat społeczny. Solidarność z Ukrainą okazała się ważniejsza.

Ledwie kilka tygodni temu firma Live Nation Polska zapowiedziała dwa koncerty Rogera Watersa – na kwiecień przyszłego roku, w wielkiej krakowskiej hali Tauron Arena i z biletami w cenie od 345 do 805 zł. A do tego ze specjalną przedsprzedażą tylko dla klientów CITI Banku Handlowego. Sponsorowane posty w mediach społecznościowych głosiły – za hasłem trasy koncertowej – że „to nie są ćwiczenia” (This Is Not a Drill). Nic nie wskazywało fiaska kolejnych polskich koncertów uwielbianego u nas byłego lidera Pink Floyd.

Poza jednym – listem otwartym do Ołeny Zełenskiej, który Roger Waters wystosował kilka dni wcześniej. Fani czekający na koncert mieli więc w świeżej pamięci elaborat nawołujący Ukraińców do pokojowego zakończenia konfliktu i przyznania częściowej autonomii okupowanym obwodom w imię światowego (i lokalnego) pokoju. Waters oskarżał Ukrainę o to, że na jej polityce zaciążył „ekstremizm narodowy”. Niby nic dziwnego – w końcu stale udzielał wywiadów rosyjskim mediom, był jednym z tych, którzy poparli aneksję Krymu (oskarżał też Amerykanów o sterowanie kijowskim Majdanem), muzykiem mile widzianym w Moskwie, za to niemile w Kijowie. Dzień później Zełenska odpowiedziała krótko: że swój apel Waters wystosował do niewłaściwego prezydenta.

Czytaj też: Muzyka uciśniona. Pora lepiej poznać ukraińskich kompozytorów

Rosyjscy żołnierze wchodzą za darmo?

W Polsce, gdzie sytuację znamy nieźle, wywołało to wszystko głosy oburzenia. Idealnym miejscem były sponsorowane posty Live Nation o krakowskich koncertach, w których pojawiły się delikatniejsze („Macie błąd w opisie, chodzi o Moskwę”) i mocniejsze („Żołnierze rosyjscy wchodzą za darmo?”) reakcje na całą sprawę. Pierwszy post firmy zniknął, w kolejnych Live Nation zaczęło blokować komentarze. Wkrótce pojawiła się urzędowa interwencja – krakowski radny Łukasz Wantuch wyraził oburzenie organizacją tego typu imprezy w obiekcie zawiadywanym przez miasto, zaproponował też uchwałę Rady zakazującą występów wyrazicielom proputinowskich poglądów w miejskich obiektach. Tymczasem ruszyła jednak zapowiadana sprzedaż biletów – co ciekawe, już tylko na pierwszy z zapowiadanych koncertów. Fani nie dostali odpowiedzi na pytanie, co z drugim.

Na tym etapie Tauron Arena zasłaniała się jeszcze umowami z Live Nation i długoletnią współpracą z tą firmą. Dział prasowy CITI w ogóle nie odpowiadał na liczne próby kontaktu. Sam organizator, Live Nation, odmówił odpowiedzi na wysłane przeze mnie (przy okazji pisania dłuższego tekstu o interwencjach fanów, który przygotowałem do nowego wydania „Polityki” – w wersji cyfrowej będzie dostępny jutro) pytania o sprzedaż biletów i stosunek firmy do komentarzy. Dostałem tylko oficjalną odpowiedź: „Firma Live Nation nie będzie zajmować stanowiska w sprawie komentarzy internautów czy mediów. Nie będzie także, do informacji publicznej, podawała danych dotyczących sprzedaży biletów na organizowane przez nią koncerty. O wszelkich znaczących zmianach w wydarzeniach klienci są informowani bezpośrednio”.

Ostatecznie klienci dowiedzieli się o odwołaniu koncertów Watersa z prasy – w sobotę 24 września. Live Nation oficjalny komunikat (znów bez możliwości komentowania) umieściła na Facebooku dopiero późnym wieczorem tego samego dnia. Brzmiał lakonicznie: „Live Nation Polska i Tauron Arena Kraków odwołały koncert Rogera Watersa” – już tylko „koncert”, a nie „koncerty”.

Czytaj też: Pierwszy w Polsce pozew za wojnę. Czy Rosja zapłaci?

Rogers z konstytucją nad Wisłą

Tymczasem tego samego dnia Roger Waters na swoim oficjalnym profilu wystosował kolejny list otwarty, w którym utrzymywał, że „ani on, ani jego management nie odwołali koncertów w Krakowie”, zarzucając kłamstwa „Guardianowi” (sprawa zdążyła wyjść w świat) i „Gazecie Krakowskiej”. Odwołanie opisywał wciąż jako możliwość, w trybie warunkowym – „jeśli Łukasz Wantuch osiągnie swój cel”. Całą winą za sprawę obarczył krakowskiego radnego. Ten w odpowiedzi streścił Watersowi na Facebooku wrażenia ze swoich kolejnych wizyt z konwojami humanitarnymi w Ukrainie.

Sytuacja odwołania dwóch dużych występów z powodu oburzenia społecznego przez największą na świecie firmę koncertową wydaje się bezprecedensowa. Argument o rozdzielaniu polityki i muzyki, który zwykle w takich sytuacjach pada, jest nieadekwatny wobec osoby 79-letniego Watersa, którego twórczość od co najmniej czterech dekad jest kwintesencją zaangażowania, a poglądy polityczne – dobrze znane, przy czym nierzadko kontrowersyjne.

Równie bezprecedensowa jest zmiana stosunku polskiej publiczności do byłego lidera Floydów. Podczas ostatniej wizyty nad Wisłą owacyjnie przyjmowano jego gesty zaangażowania w sytuację w naszym kraju – hasłami wyświetlanymi na wielkim telebimie apelował wtedy o uwolnienie mediów i sądów, mówił o konieczności rozdziału Kościoła od państwa, prezentował hasło „Konstytucja!”, a Jarosława Kaczyńskiego opisał jako neofaszystę (w jednym rzędzie z Le Pen, Orbánem, Trumpem i – co najciekawsze w tym kontekście – także Putinem). Jeśli ktoś myślał, że mit Floydów i Watersa w Polsce przemija, musiał zauważyć fakt, że w 2017 r. to polscy astronomowie ochrzcili nazwiskiem Watersa odkrytą przez siebie planetoidę.

Czytaj też: W czasie wojny muzy walczą

Ukraina w obozie Pink Floyd

Do lewicowych i antywojennych poglądów Watersa całe jego zachowanie w kwestii Ukrainy po części pasuje (popełnia te same błędy w rozumowaniu, które słychać u lewicowych polityków na Zachodzie), po części nie (zwykle w konfliktach brał stronę słabszych – przykładem jego mocne poparcie dla wolnej Palestyny).

Najciekawszy jest jednak w tym wszystkim rzadko poruszany wątek osobistych animozji w obozie Pink Floyd. Waters i prowadzący grupę pod jego nieobecność David Gilmour są od wielu dekad skłóceni, walczyli ze sobą także na drodze sądowej. Gilmour był z kolei, jak wiemy, jedną z pierwszych zachodnich gwiazd muzyki, które stanowczo poparły niepodległą Ukrainę. Więcej nawet: ma z Ukrainą rodzinne koligacje – jego synowa pochodzi z Charkowa i jest córką cenionego fotografa Mishy Pedana, nestora tamtejszej szkoły fotografii. A że Waters, choć pacyfista, toczy z Gilmourem od lat nieustanną wojnę podjazdową, także w tej zakończonej odwołaniem historii krakowskich koncertów mogły grać ważną rolę jego znane od lat osobiste ambicje.

Serhij Żadan dla „Polityki”: Na początku wojny ciągle patrzyliśmy w niebo

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną