Wielu spodziewało się innego werdyktu, skoro jednak poczucie niestabilności na świecie rośnie, sztuka powinna to w jakiś sposób wyrażać, porządkować, skłaniać do myślenia. To oferuje zwycięski film, serwując gargantuiczną satyrę na zgniły kapitalizm, podziały klasowe, show-biznes. W „Triangle of Sadness” (Trójkącie smutku) historia kręci się wokół kasy w środowisku na tyle bogatych ludzi, że akurat ta kwestia nie powinna stanowić tam problemu. A jednak nadmiar szkodzi. Rosyjscy oligarchowie, zachodni przemysłowcy, modele i influencerki, zarabiający krocie na nicnierobieniu, nagle pragną równości. Östlund bezlitośnie szydzi z tego pomysłu, pokazując, jak prowadzi on od buntu do katastrofy. Marzenia o kolektywnej sprawiedliwości, wspólnocie posiadania, pięknie jako walucie, przeobrażają się w koszmar. A film o statku pełnym głupców – w grubą karykaturę bogactwa, celebryctwa, próżności ludzkiej natury.
Östlund robi kino konceptualne, oparte na ironii, absurdzie, łamaniu tabu, przekłuwa bańkę politycznej poprawności, kiedy tylko może. Celowo psuje humor widzom, by wskazać nieautentyczność i fałsz, na których zbudowane są dobrobyt, sztuka, instytucja małżeństwa, wolność mediów społecznościowych, najogólniej mówiąc – demokracja. Świetnie mu to wyszło w „The Square” i „Turyście”, nieco mniej subtelnie w „Trójkącie smutku”, ale dosadność to dziś rzecz względna, szczególnie jeśli chce się zadać pytanie, czy bylibyśmy dużo lepsi, gdyby przestały nami rządzić pieniądze, w sytuacji gdy każdemu zaczyna ich brakować?
Osiołki uhonorowane
Jerzy Skolimowski, uhonorowany Nagrodą Jury, wady i niedoskonałości cywilizacji ukazał z punktu widzenia osła prześladowanego przez kolejnych właścicieli.