O tym, że w czasie ataku Rosji na Ukrainę należy się solidaryzować z tym drugim krajem także w sferze kultury, mówi się już niemało. Nie dziwi sprzeciw środowisk zarówno w Polsce, jak i na świecie, które bojkotują artystów z Rosji, zwłaszcza tych spowinowaconych z obecną władzą. Zamykanie wszystkiego z hasłem „rosyjskie” może być jednak krótkowzroczne i bezsensowne. Tak stało się w poniedziałek 11 kwietnia, kiedy Instytut Adama Mickiewicza, ministerialna instytucja publiczna zajmująca się promocją polskiej kultury na świecie, postanowiła zamknąć rosyjską sekcję strony Culture.pl.
„Instytut Adama Mickiewicza zawiesza sekcję rosyjską portalu Culture.pl/ru. Tak nakazuje przyzwoitość cywilizowanego człowieka w obliczu rosyjskiego barbarzyństwa i zbrodni, jakich Rosja dopuszcza się na Ukrainie. Jednocześnie informujemy, że od 14.04.2022 na portalu Culture.pl zacznie działać sekcja ukraińska – Culture.pl/ua”, lakonicznie oznajmiła instytucja. Z sześcioosobowym zespołem kierowanym przez Annę Mirkes-Radziwon oficjalnie „zawieszono pracę na czas nieokreślony”; nieoficjalnie rozwiązano umowy.
Czytaj też: Czy Szostakowicz ma coś wspólnego z Buczą?
Culture.pl. Inaczej niż wszyscy
O ile w obliczu wojny w Ukrainie zamknięcie strony promującej treści rosyjskie byłoby zrozumiałe, o tyle zakończenie działalności największego rosyjskojęzycznego portalu o polskiej kulturze wydaje się strzałem w stopę. Tym bardziej że Culture.pl/ru miało czytelników nie tylko wśród Rosjan, ale i osób rosyjskojęzycznych. W Ukrainie, Białorusi, państwach nadbałtyckich czy Kazachstanie. Na portalu pojawiały się teksty ukraińskich autorów, ale też Rosjan będących w opozycji do Kremla. To ważne ze względu na to, jak władze blokują tam działalność mediów niezależnych. Po wybuchu wojny przedstawiciele rosyjskojęzycznej redakcji opublikowali oświadczenie: „To, co się dziś dzieje, niszczy Ukrainę, jest niszczące także dla Rosji. Każdy, kto aprobuje agresję i masowe mordy, niszczy przyszłość narodu rosyjskiego i jego kulturę. Uważamy, że obowiązkiem każdego Rosjanina jest walka z Putinem i jego zbrodniczym reżimem. Ta wojna jest prowadzona NIE w naszym imieniu”.
Portal Culture.pl powstał w 2011 r. i regularnie informuje o najważniejszych zjawiskach, twórcach i twórczyniach polskiej kultury – w katalogu ma obszerny zestaw recenzji, sylwetek, wywiadów czy tekstów eseistycznych. Od początku funkcjonował także w języku angielskim, od 2015 r. w języku rosyjskim. Po decyzji o zawieszeniu rosyjskojęzycznej odsłony w internecie zawrzało, czytelnicy zaczęli wyrażać oburzenie. „Kiedy światowe media tłumaczą swoje materiały na rosyjski, aby przebić się do Rosjan z innym od oficjalnego punktem widzenia, postanowiliście tylko pogłębić informacyjną próżnię”; „Czym się ten krok różni od wycinania przez Roskomnadzor dostępu do zachodniej prasy czy telewizji?”; „Większość ukraińskich mediów pisze po ukraińsku oraz po rosyjsku. Nie sądziliście, że to sugeruje, że wielu Ukraińców używa rosyjskiego, by przebić się do Rosjan?” – to tylko kilka komentarzy z brzegu.
Czytaj też: Nam strzelać nie kazano! Polacy znów mówią Mickiewiczem
Kreml ma problem z głowy
Do sprawy odniosła się też członkini zespołu Olga Ilicheva: „Igor Belov nie napisze już więcej o najlepszych polskich książkach minionego roku. Svetlana Gutkina już nie opowie dla Culture.pl o milionie powodów, dla których warto pokochać polskie miasta. Anna Mirkes-Radziwon nie wprowadzi już do artykułów miliona poprawek, a Seva Milman nie będzie już brał na swoje kruche ramiona odpowiedzialności za całą biurokrację świata. Polina Kozerenko w nowym odcinku »Polskiego z Polą« nie wyjaśni już, skąd w języku polskim tyle zachwycających ciekawostek – nowych odcinków »Polskiego z Polą« też już nie będzie. Ja nie opublikuję już ani jednego postu na Facebooku oraz VKontaktie Culture.pl i nie wyślę newslettera z kolejnym zestawem naszych tekstów o polskiej kulturze”. Ilicheva pisze, że chcący pozostać w kontakcie z „byłą rosyjską redakcją Culture.pl” mogą zrobić to przez Telegram.
Instytut Adama Mickiewicza, próbując się usprawiedliwić, ogłosił, że 14 kwietnia powstanie sekcja ukraińska. Tyle że w tym języku teksty ukazywały się od lat przy udziale pracowników sekcji rosyjskiej. 12 kwietnia dział prasowy instytucji wydał oświadczenie, tłumacząc, że obowiązujące sankcje nałożone na Rosję wykluczają możliwość rozliczeń z autorami tekstów pisanych na potrzeby rosyjskiej sekcji Culture.pl, a mieszkającymi na terenie Federacji Rosyjskiej. „Nie działają systemy bankowe, a wszelkie składane Instytutowi propozycje prowadzenia rozliczeń, służące ominięciu ograniczeń wynikających z nałożonych sankcji, formułowane przez współpracownika sekcji rosyjskiej, uznajemy za działania niemające oparcia w przepisach obowiązującego prawa i tym samym godne potępienia. IAM nie będzie uczestniczyć w łamaniu i omijaniu sankcji”.
Wyręczył jednak władze rosyjskie, które skutecznie blokują wszystkie niezależne media. Culture.pl/ru był tam dostępny cały czas, nawet po wybuchu wojny. Aż do momentu, kiedy polska instytucja podjęła decyzję o zakończeniu działalności tej sekcji.