Od ponad sześciu dekad 27 marca obchodzimy Międzynarodowy Dzień Teatru. Z tej okazji publikowane są tzw. orędzia – międzynarodowe i rodzime. W tym roku autorem pierwszego jest światowej sławy amerykański reżyser teatralny i operowy Peter Sellars; polskie orędzie stworzył zaś Dramatyczny Kolektyw, czyli kobieca grupa, która pod wodzą Moniki Strzępki we wrześniu obejmie stołeczny Teatr Dramatyczny. Ton tych dokumentów jest różny. Amerykanin jest spokojny, Polki odwołują się do wojny za naszą wschodnią granicą i apelują do teatrów, aby w geście solidarności namalowały przed swoimi wejściami napis „ДЕТИ” (dzieci) – kopię tego, który widniał przed Teatrem w Mariupolu, gdzie chronili się cywile, i był wołaniem do sumień bombardujących budynek. Wiemy i nie zapomnimy. Do akcji przyłączyło się wiele scen z całej Polski.
W tych różniących się stopniem emocjonalności orędziach zaskakuje zbieżność treści: artyści z dwóch stron kuli ziemskiej postrzegają teatr jako schron dla uciekających przed opresyjną rzeczywistością i jednocześnie miejsce przemiany osobistej oraz społecznej, która ma tę rzeczywistość uczynić bardziej znośną.
Przed śmiercią
Sellars pisze: „Potrzebujemy być razem. Musimy dzielić tę samą przestrzeń i musimy kultywować uwspólnotowienie przestrzeni. Potrzebujemy chronionych przestrzeni głębokiego zasłuchania i równości. Dramatyczny Kolektyw używa słowa „schron”: „Schron dla wyobraźni, która niesie alternatywę i stwarza nowe języki. Schron dla wartości. Schron dla istnień ludzkich i pozaludzkich (…). Schron dla humoru, którego nie możemy stracić, bo znaczyłoby to, że uwierzyliśmy w śmierć”.
Teatry stają się dziś schronami i gabinetami terapii grupowej. Podczas pandemii rozpoczęły dyskusję na temat systemowej oraz jednostkowej przemocy w swoich strukturach i podjęły działania naprawcze.