W ostatnich latach polski romantyzm powracał w najgorszym wydaniu ze swoim mesjanizmem i kultem ofiary. Teraz jednak, w czasie wojny, okazało się, że romantyzm, a konkretnie wieszcz Adam Mickiewicz, bardzo się nam przydaje. Na początku wojny pojawiły się w mediach społecznościowych cytaty z „Reduty Ordona”, która opowiada o obronie Warszawy przed Rosjanami w czasie powstania listopadowego i powstała na podstawie relacji uczestnika, przyjaciela Mickiewicza. Patrzymy z odległości, zupełnie jak dzisiaj, na straceńczość tej walki, na imperium, które skoncentrowało gigantyczne siły przeciwko garstce obrońców, imperium na czele z carem – szatanem. Kiedy po wybuchu wojny okazało się, że prezydent Zełenski nie opuszcza Ukrainy, tylko zostaje ze swoimi ludźmi, a Putin z odległości, z ukrytego bunkra, kieruje inwazją, ten fragment pojawiał się najczęściej:
„Gdzież jest król, co na rzezie tłumy te wyprawia?/ Czy dzieli ich odwagę, czy pierś sam nadstawia?/ Nie, on siedzi o pięćset mil na swej stolicy,/ Król wielki, samowładnik świata połowicy./ Zmarszczył brwi, – i tysiące kibitek wnet leci;/ Podpisał, – tysiąc matek opłakuje dzieci;/ Skinął, – padają knuty od Niemna do Chiwy./ (…) Car dziwi się – ze strachu drżą Petersburczany/ Car gniewa się – ze strachu mrą jego dworzany;/ Ale sypią się wojska, których Bóg i wiara/ Jest car. – Car gniewny: umrzem, rozweselim cara!/ Posłany wódz kaukaski z siłami pół-świata,/ Wierny, czynny i sprawny – jak knut w ręku kata”.
Patrzymy na tę walkę nierówną – „garstka naszych walcząca z Moskali nawałem” – Ordon nie odda reduty, prędzej sam zginie. Chcielibyśmy oczywiście, żeby historia dziś potoczyła się inaczej, i żeby Zełenskiemu nic się nie stało, żeby nie był zmuszony do ostatecznych decyzji.