W scenie otwierającej „Wilka z Wall Street” upojeni kasą i używkami bohaterowie urządzają sobie w środku biura zabawę: rzut niskorosłym człowiekiem do celu. Film Martina Scorsesego z 2013 r. pokazywał przygody giełdowego oszusta Jordana Belforta w sympatycznym świetle (reżyser liczył na kompas moralny widza). Cóż, przyjemnie patrzy się na szybkie samochody, jachty, piękne kobiety i łobuzerski urok Leonarda DiCaprio – nawet gdy „rzuca karłem”, widownia jest po jego stronie.
Ledwo rok przed premierą filmu nagrodę Złotych Globów za rolę drugoplanową w serialu „Gra o tron” odbierał niskorosły aktor Peter Dinklage. W przemowie powiedział, by wyguglać nazwisko „Martin Henderson”. Ten 37-letni niskorosły mężczyzna został podniesiony i rzucony na ziemię przez pijanego fana rugby, który w ten sposób naśladował swoich idoli – angielska drużyna zabawiała się w „rzuty karłem” w czasie wizyty w Nowej Zelandii. Henderson zmarł pięć lat później, do końca życia cierpiąc przez uszkodzenie kręgosłupa. To przypadkowa ofiara tego, jakie miejsce w popkulturze – i zbiorowej świadomości – zajmują niscy ludzie.
Chociaż „Gra o tron” to serial fantasy, Dinklage grał w nim niskorosłego człowieka, a nie przedstawiciela jakiejś fantastycznej rasy – skrzata, krasnoluda czy hobbita. Dla aktorów i aktorek o jego budowie ciała takie mitologiczne postacie to podstawowe emploi. Miarka najwyraźniej się przebrała, gdy wytwórnia Disneya ogłosiła rozpoczęcie produkcji aktorskiej wersji swojej klasycznej animacji „Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków”. Główną rolę ma zagrać w niej latynoska aktorka Rachel Zegler („West Side Story”) – progresywny krok, którym wytwórnia bardzo się chwali.