Na święto 11 listopada nałożyła się w tym roku okrągła, dwusetna rocznica urodzin Fiodora Dostojewskiego. To dobra okazja, żeby powrócić do tego najsłynniejszego rosyjskiego pisarza i zadać sobie kilka pytań. Kim był dla nas Dostojewski przed rokiem 1989 r., a kim stał się teraz, w pożeranej przez narodowo-katolicki populizm demokracji? Czy to przypadek, że wielkie idee Fiodora Michajłowicza w wariancie biało-czerwonym straszą na transparentach uczestników marszów niepodległości, w ogniu i dymie rac wystrzelanych przeciw rozumowi, wolności i równości??
Mimo że Polska, o ile mi wiadomo, nie uczestniczy w koordynowanych przez Federację Rosyjską międzynarodowych obchodach Roku Dostojewskiego, również u nas w ostatnich miesiącach ukazało się kilka rocznicowych tytułów. Przede wszystkim wydany został „Młodzik”, przedostatnia z wielkich powieści Fiodora Michajłowicza – w nowym przekładzie Adama Pomorskiego. Do księgarń trafił również krytyczny esej Sylwii Frołow „Nasz biedny Fiedia. Kobiety i Dostojewski” oraz wnikliwa biografia „Dostojewski. Portret intymny” Alexa Christofiego w tłumaczeniu Hanny Jankowskiej. Dwie ostatnie książki można czytać razem z „Latem w Baden” – wyśmienitą krótką prozą Leonida Cypkina, osnutą wokół podróży poślubnej Fiodora i Anny Dostojewskich, wydaną w Polsce przed sześciu laty w przekładzie Roberta Papieskiego. Wszystkie cztery pozycje starają się dotrzeć do prawdy o pisarzu i jego dziele, niuansując opatrzony wizerunek brodacza i odzyskując utracone w tłumaczeniu sensy. Jednak pytanie, czy Dostojewski ma szansę wygrać z własnym mitem, pozostaje aktualne.
Żyć to cierpieć
Poza Rosją Dostojewski uważany jest za wcielenie „rosyjskiej duszy”: szerokiej, tragicznej i tak zapętlonej, że biez wodki nie razbierjosz.