Kultura

Wirus Bergmana

Wirus Bergmana. W pandemii odbiór dorobku Szweda wyraźnie się ożywił

Oscar Isaac i Jessica Chastain w uwspółcześnionej wersji „Scen z życia małżeńskiego” w reż. Hagaia Levy’ego. Oscar Isaac i Jessica Chastain w uwspółcześnionej wersji „Scen z życia małżeńskiego” w reż. Hagaia Levy’ego. materiały prasowe
Od śmierci Ingmara Bergmana upłynęło 14 lat, a od ostatniej kinowej premiery jego filmu niemal cztery dekady, ale w pandemii odbiór dorobku Szweda wyraźnie się ożywił.
Karolina Adamczyk jako Karin i Piotr Stramowski jako jej lekarz w spektaklu „Twarzą w twarz” w reż. Mai Kleczewskiej.materiały prasowe Karolina Adamczyk jako Karin i Piotr Stramowski jako jej lekarz w spektaklu „Twarzą w twarz” w reż. Mai Kleczewskiej.

Bezgraniczne uwielbienie dla sztuki Bergmana najgłośniej wyrażał ostatnio chyba Woody Allen, dziś w środowisku filmowym persona non grata. Gdy zamilkł, okryty infamią wywołaną falą oskarżeń o pedofilię, wydawało się, że i nazwisko Bergmana stanie się synonimem odległej epoki, czymś w rodzaju egzotycznego muzeum, do którego zaglądać będą głównie historycy kina. Wszystko zmieniła pandemia, która skłoniła artystów do przyjrzenia się rzeczywistości z niewygodnej i mocno niechcianej perspektywy: izolacji, samotności, nietrwałości związków oraz śmierci. A nikt tego nie robił lepiej od autora „Szeptów i krzyków”.

Depresję, egzystencjalne lęki, rosnącą niepewność z powodu zagrożenia śmiercionośnym wirusem Bergman również przedstawił – pół wieku temu w „Siódmej pieczęci”. Co prawda w kostiumie dżumy atakującej XIV-wieczną Europę, kiedyś odczytywanym jako alegoria strachu przed wojną atomową, ale jak ulał pasującym także do obecnych nastrojów. Covid-19 urealnił wizję Bergmana, objawił jej moc, i to w dosłowny sposób, przeciągając refleksję nad krótkotrwałością i absurdem ludzkiego życia do naszych czasów. To rozbudziło ciekawość, przysporzyło twórcy nowych admiratorów.

Drapieżny intelektualista

„Nie filozoficzne konstrukcje, nie oryginalne i piękne relacje ze snów, (…) ale portret uczuć, których doświadczamy wszyscy i które rozumiemy, bo bez przerwy drżymy rozciągnięci między miłością i nienawiścią, między strachem przed śmiercią i pragnieniem spokoju, zawiścią i wielkodusznością, między dotkliwym poczuciem poniżenia a rozkoszą zemsty” – pisał w mało znanym eseju o „Milczeniu” Krzysztof Kieślowski. Dla niego najważniejsze filmy Bergmana to te podejmujące temat relacji rodzinnych, przede wszystkim kosztów psychicznych, jakie za karierę artysty muszą płacić jego bliscy i on sam.

Polityka 43.2021 (3335) z dnia 19.10.2021; Kultura; s. 82
Oryginalny tytuł tekstu: "Wirus Bergmana"
Reklama