Sceny sprzed 15 lat pamiętamy dokładnie: Rafał Blechacz, młodziutki zwycięzca Konkursu Chopinowskiego, podpisywał kontrakt z wytwórnią Deutsche Grammophon. Wstąpił tym samym do elitarnego klubu, obok innego Polaka Krystiana Zimermana. Mówiło się przy tej okazji wręcz o nowej fali zainteresowania muzyką poważną. Pierwsza pokonkursowa płyta Blechacza „Preludia” okazała się najwyżej notowaną nowością na polskiej liście bestsellerów, a później przez kilka tygodni utrzymywała się w ścisłej czołówce, rywalizując z płytami pop. Jednak marka DG z charakterystyczną, żółtą etykietą, najstarsza z istniejących wytwórni płytowych – założona przed 123 laty przez Emila Berlinera, wynalazcę gramofonu – wydawała się z polskiej perspektywy prestiżowym klubem dżentelmenów (potwierdził to jeszcze niedawny kontrakt z Janem Lisieckim, pianistą kanadyjsko-polskim), i w dodatku specjalistów od Chopina.
Aż do tego roku. W maju ogłoszono bowiem, że progi siedziby firmy w berlińskiej dzielnicy Friedrichshain przekroczyły dwie trzydziestolatki: wiolonczelistka Dobrawa Czocher i pianistka Hania Rani. Bardziej niż z Chopinem (choć go cenią i grywały razem jego Sonatę g-moll na fortepian i wiolonczelę, a pierwsza poświęciła mu licencjat) kojarzone z Grzegorzem Ciechowskim. Bo spory sukces przyniósł im sześć lat temu zestaw opracowanych na kameralną modłę coverów przebojów Republiki, z „Białą flagą” na czele, wzbogacony już wtedy przez kilka drobnych kompozycji własnych. Ale to było tylko preludium do tego, czym jest dziś album „Inner Symphonies” nagrany dla Deutsche. Ani muzyka poważna, ani rozrywkowa – coś pomiędzy.
Trzy siostry
Czocher pochodzi z Tczewa, Raniszewska (skróconą wersję nazwiska znamy lepiej – choćby z nominacji do Paszportów POLITYKI z 2019 r.