JANUSZ WRÓBLEWSKI: – Fani pana kochają m.in. za role kapitana Jacka Sparrowa w „Piratach z Karaibów” i czarodzieja Gellerta Grindelwalda w serii „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć”. Jak się pan czuje z tym, że już nie zagra tych postaci, i czy to była świadoma pańska decyzja?
JOHNNY DEPP: – Warner Bros. ma ogromne doświadczenie w prowadzeniu biznesu filmowego. Podziwiam ambicje szefów wytwórni, ich odpowiedzialność oraz sukcesy, jakie odnoszą. Nie mam pretensji, że na skutek zawirowań w moim życiu prywatnym bardzo uprzejmie mnie poprosili, żebym zrezygnował z występów w „Fantastycznych zwierzętach”. Równie grzecznie odpowiedziałem, że choć nie zgadzam się z postawionymi mi zarzutami, to nie będę robił trudności i kontrakt zostanie rozwiązany. Co do „Piratów” – nic nie zostało jeszcze przesądzone. Disney zarobił na tej serii miliardy dolarów i od dawna szykuje część szóstą. Prace trwają. Wiele opcji wchodzi w grę.
Niedawno przegrał pan proces w brytyjskim Sądzie Najwyższym o zniesławienie przeciwko bulwarówce „The Sun”, która nazwała pana „damskim bokserem”. Chodzi o oskarżenia o przemoc wobec byłej żony Amber Heard, z którą pan się rozwiódł kilka lat temu. Sędzia stwierdził, że był pan agresywny wobec niej co najmniej 12 razy, i odrzucił wniosek o apelację. Jak pan to skomentuje?
Werdykt oceniam jako surrealistyczny. Będę konsekwentnie dążył, by dowieść, że nie jestem sprawcą, a zarzuty o znęcanie się fizyczne i psychiczne są niczym innym, tylko zaplanowanym oszustwem. „The Sun” przedstawił sprawę jednostronnie. Moje życie nie może być oceniane z tak zmanipulowanej perspektywy. W amerykańskim sądzie toczy się inne postępowanie mające na celu obronę mojego imienia.