Co nas śmieszy, co nas odrzuca
Co nas śmieszy, co nas odrzuca? Opowiada Stanisław Szelc
KATARZYNA KACZOROWSKA: – Podobno nie istnieje charakter narodowy, może jednak istnieje narodowe poczucie humoru?
STANISŁAW SZELC: – Oczywiście. Poczucie humoru wynika z historii, kultury, tego, jakich miało się wrogów, a jakich przyjaciół, z mnóstwa rzeczy. Francuzi wciąż śmieją się z Niemców, których przyciężkawe poczucie humoru jest obiektem kpin chyba całej Europy. Fajne dowcipy mają Grecy, Włosi i Hiszpanie, może to od słońca i wina? Anglicy, którzy słyną z abstrakcyjnego poczucia humoru, równie chętnie śmieją się z historii, bo mogą sobie na to pozwolić. Byli imperium, dalej żyją w imperialnym poczuciu wielkości i nie mają w związku z tym kompleksów, które prowadzą do łatwych i szybkich uraz. Ostatnio oglądałem jeden z odcinków „Latającego cyrku Monty Pythona”. Królowa Wiktoria spaceruje ze swoim wieloletnim przyjacielem, koniuszym, po parku. Wszystko w sepii. I znienacka zadziera kiecę, pod spodem ma białe kalesony, i łup, kopie swojego towarzysza w zadek. Z królowej podobno nie wolno się śmiać, ale – jak widać – tylko z tej aktualnie żyjącej. Ta scenka pokazuje jednak przede wszystkim to, że owo słynne angielskie poczucie humoru wcale nie jest tak wyrafinowane, jak nam się wydaje, że pełnymi garściami sięga do przaśności Gargantui i Pantagruela, jest w gruncie rzeczy kolejną odsłoną wojny postu z karnawałem, w którym świat pokazywany jest na opak, ale też i swojsko.
Ale finezyjne to nie jest.
A musi? Ja tam lubię sobie porechotać, ale zwracam uwagę na to, z czego. Ta przaśność czy swojskość, którą można zobaczyć chociażby u Monty Pythona, będąca w prostej linii dziedzictwem Rabelais’go, wywołuje śmiech w bardzo wielu narodach. Co ja mówię, Rabelais… A „Opowieści kanterberyjskie”?