O ile po twórcach z kręgu Skamandra, a nawet Kwadrygi, pozostało multum wspomnień, zaś Zofia Nałkowska i Maria Dąbrowska okazały się wręcz tytankami dziennikopisarstwa, o tyle biografie pisarzy uprawiających w II RP literaturę popularną – romansowo-sensacyjną – pozostają praktycznie nieznane. Niewiele wiemy o autorach zapomnianych kryminałów, takich jak Marek Romański, Antoni Marczyński albo Adam Nasielski, twórca najobszerniejszego cyklu detektywistycznego o Bernardzie Żbiku, zmarłym całkiem niedawno w 2009 r. w Australii w wieku prawie 98 lat.
Literatem bynajmniej nie zapomnianym jest jednak najpopularniejszy pisarz międzywojnia Tadeusz Dołęga-Mostowicz. Bohaterowie „Znachora” mają w naszej świadomości twarze Jerzego Bińczyckiego i Anny Dymnej, doktor Murek – Jerzego Zelnika, przede wszystkim zaś Nikodem Dyzma – Romana Wilhelmiego. Filmy i seriale sprzed czterech dekad telewizje powtarzają regularnie, w internecie łatwo też znaleźć kilka zachowanych ekranizacji powieści Dołęgi-Mostowicza sprzed 1939 r. (nakręcono osiem lub dziewięć, zależy, jak liczyć). Tymczasem wydany właśnie „Parweniusz z rodowodem” Jarosława Górskiego jest pierwszą w ogóle biografią tego pisarza, mimo że już za życia nakłady jego książek sięgały liczb sześciocyfrowych, a od jego zgonu mijają 82 lata.
Trzydzieści kilka lat temu ukazało się jedynie opracowanie polonistyczne dorobku ojca Nikodema Dyzmy (pióra Józefa Rurawskiego, edytora wznowień), wydawało się wręcz, że relacji drukowanych o jego życiu nie wystarczyłoby na samodzielną książkę. Na wiedzę o nim składały się trzy motywy: pobicie przez sanacyjną bojówkę w 1927 r. za ubliżanie czci Piłsudskiego, bajońskie honoraria oraz tajemnicze okoliczności śmierci w Kutach na granicy z Rumunią, już po wkroczeniu wojsk sowieckich, 19 albo 20 września 1939 r.