Sprawczynią sensacji jest 39-letnia, urodzona w Pekinie, scenarzystka, producentka i reżyserka Chloé Zhao. „Nomadland” to zaledwie jej trzeci pełnometrażowy film. Rozwija w nim swój oryginalny styl polegający na łączeniu kina dokumentalnego i fikcji z udziałem aktorów niezawodowych. Debiutowała „Pieśniami braci moich” – kameralną opowieścią o smutnej egzystencji plemienia Lakotów Oglala w Dakocie Południowej, zmagającego się z problemem alkoholizmu. Niektórzy Indianie zagrali w nim siebie. W „Jeźdźcu” w główną rolę gwiazdy rodeo, zmuszonej z powodu urazu głowy zrezygnować z zawodu, wcielił się chłopak z rezerwatu cierpiący na podobną przypadłość. Oba filmy dostrzegły liczące się festiwale m.in. Sundance i Cannes, lecz do masowej widowni jeszcze się nie przebiły. Dopiero „Nomadland” dało od niedawna posiadającej amerykańskie obywatelstwo Chince rozpoznawalność i uznanie branży.
Zhao trafiła do Stanów tuż przed maturą, wcześniej uczyła się w jednym z londyńskich liceów. Po uzyskaniu licencjatu z nauk politycznych ukończyła produkcję na nowojorskim uniwersytecie Tisch School of the Arts. Kinem zainteresowała się bliżej dzięki drugiej żonie swego bogatego ojca, popularnej aktorce Song Dangdan. Kiedy „Nomadland” zdobył dwa Złote Globy, w ojczystych stronach artystki wybuchł spór, czy należy ten sukces przypisać Chinom. W imieniu komunistycznych władz Państwa Środka reżimowe gazety nazwały ją chińską reżyserką i dumą Chin. Rodzina Zhao, oficjalnie niepopierająca jej emigracji, ogłosiła, że teraz dopiero zaczęła szanować jej wybory – w nadziei, że staną się inspiracją dla „niezliczonej rzeszy chińskich dzieci”.
Buntownicy trzeciego wieku
Dramat promieniujący wyjątkową mieszanką surowości i ciepła, w którym obok rewelacyjnej Frances McDormand występują sezonowi robotnicy prowadzący koczowniczy tryb życia, zdobył też Złotego Lwa w Wenecji, wygrał festiwal w Toronto oraz Camerimage.