Kultura

Teatr wreszcie offline. Na co warto się wybrać?

Wzruszenie widzów, odczuwalne mimo maseczek, udziela się aktorom i na odwrót. Zakładając, że teatry będą wciąż grały, wybraliśmy kilka spektakli do obejrzenia w marcu.

Teatry wróciły po długim lockdownie i wrócili widzowie. W maseczkach, sadzani co drugi fotel, wydezynfekowani i pisemnie potwierdzający, że wedle swojej najlepszej wiedzy nie są zakażeni ani na kwarantannie. Frekwencja, jak to się dawniej mawiało, dopisała. Jak obliczono, w pierwszych dniach po otwarciu – od 12 do 21 lutego – 114 teatrów zagrało 584 przedstawień dla 55-tysięcznej widowni. 32 tytuły pokazano po raz pierwszy, a z repertuarów na marzec wynika, że wysyp pandemicznie opóźnionych w oczekiwaniu na żywy kontakt z widzami premier dopiero przed nami.

Sama byłam już na kilku spektaklach i za każdym razem czułam ekscytację po obu stronach scenicznej rampy. Wzruszenie widzów, odczuwalne mimo maseczek, udzielało się aktorom i na odwrót. Aktorskie potknięcia, wylatujące z głowy kwestie, trema związana z długim okresem niegrania przed żywą widownią były przyjmowane z pełnym zrozumieniem. Nowością są oklaski aktorów dla widzów, wyraz podziękowania za odwagę i determinację, jakiej wymaga w rozkręcającej się na nowo pandemii decyzja o przyjściu do teatru.

Choć, jak przypominają w niedawnym liście otwartym do premiera Morawieckiego przedstawiciele środowiska, wizyta w teatrze nie wiąże się z większym ryzykiem zakażenia koronawirusem. „Od początku pandemii covid-19 nie pojawił się (w Polsce i na świecie) żaden potwierdzony naukowo dowód ani żadne opublikowane badanie, które łączyłoby działalność teatralną z rozwojem sytuacji epidemicznej. Nie potwierdzają tego także przykłady krajów, które walcząc z pandemią, zostawiły otwarte drzwi do teatrów”.

Zakładając, że teatry będą wciąż grały, a my wciąż będziemy głodni kontaktu ze sztuką (i z innymi widzami, bo teatr to też jedna z limitowanych dziś okazji spotkania drugiego człowieka), przejrzałam marcowe repertuary i wybrałam kilka propozycji.

I tak nikt mi nie uwierzy, reż. Wiktor Rubin, Teatr im. Fredry w Gnieźnie

Jeden z najważniejszych i najmocniejszych spektakli minionego roku, teraz nominowany do O!Lśnień, nagród kulturalnych Onetu. Inspiracją dla autorki tekstu Jolanty Janiczak były losy Barbary Zdunk, ostatniej kobiety w Europie spalonej na stosie. Spektakl jest palimpsestem, odsłaniają się w nim i przeplatają różne perspektywy czasowe, ale strukturalna mizoginia, odbierająca kobiecym świadectwom wiarygodność, premiująca sprawców, nie ofiary, pozostaje niezmienna.

„I tak nikt mi nie uwierzy”Dawid Stube/mat. pr.„I tak nikt mi nie uwierzy”

Powrót do Reims, reż. Katarzyna Kalwat, Nowy Teatr w Warszawie, Teatr Łaźnia Nowa w Krakowie

Jeszcze w marcu wyjdzie autobiograficzny „(Nie)dziennik” Jacka Poniedziałka. Popularny aktor rozprawia się w nim z pociągiem do zachowań autodestrukcyjnych, wraca do swojego dzieciństwa, do biedy, poniżenia, opowiada o braku akceptacji, głodzie miłości i o awansie społecznym. Wcześniej stworzył poruszającą rolę-lustro w teatralnej adaptacji głośnej autobiograficznej książki Didiera Eribona. Ale spektakl Katarzyny Kalwat warto obejrzeć także dla ról Jaśminy Polak i Yacine′a Zmita. Całość jest o opresyjności kultury, o konieczności wpasowywania się w normy kulturowe i dyskursy, o strachu przed niespełnianiem, niedopasowaniem, przed odrzuceniem.

Czytaj też: Księga ubogich Didiera Eribona

„Powrót do Reims”Maurycy Stakiewicz„Powrót do Reims”

Jak ocalić świat na małej scenie?, reż. Paweł Łysak, Teatr Powszechny w Warszawie

Paweł Łysak i Paweł Sztarbowski na podstawie opowieści grających w spektaklu Anny Ilczuk, Mamadu Góo Bâ, Artema Manuilova i reżysera Pawła Łysaka stworzyli osobistą i uniwersalną jednocześnie historię o eksploatacji natury prowadzącej do katastrofy klimatycznej. Jej bohaterami są trzej ojcowie wspominani przez synów i jedna matka próbująca ocalić świat dla córki.

Czytaj też: Państwo z kartonu i protest robiony metodą chałupniczą

„Jak ocalić świat na małej scenie?”Tomasz Urbanek/East News„Jak ocalić świat na małej scenie?”

Lazarus, reż. Jan Klata, Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu

Klata, spec od amerykańskiej popkultury na polskich scenach i fan Davida Bowiego, wystawił ostatnie obok płyty „Blackstar” dzieło gwiazdy popu (scenariusz Bowie napisał z irlandzkim dramatopisarzem Endą Walshem). Spektakl ma 18 piosenek w świetnym wykonaniu, Marcina Czarnika w roli uziemionego kosmity, zamknięcie i wegetację jako temat oraz niesamowity rozmach inscenizacyjny.

„Lazarus”Krzysztof Kaniewski/Reporter„Lazarus”

Sonata jesienna, reż. Grzegorz Wiśniewski, Teatr Narodowy w Warszawie

Ingmar Bergman na najmniejszej scenie Teatru Narodowego to przede wszystkim okazja do bliskiego spotkania z aktorskim triem w bardzo emocjonalnym wydaniu. Danuta Stenka gra światowej sławy pianistkę, Zuzanna Saporznikow – jej córkę żyjącą z poczuciem, że matka nie potrafiła okazać jej miłości, a Jan Englert – męża córki, którego ta, przejmując od matki pałeczkę w sztafecie pokoleniowych traum, nie potrafi pokochać. Całość obfituje w wybuchy, skandynawskie dramaty i rozmazane makijaże. I każe się – krytycznie – przejrzeć w pretensjach córki, w końcu kto z nas nie obwinia o wszystko matki?

Czytaj też: Boom na dzieła sztuki. Zobacz, co Polacy kupowali w pandemii

Panny z Wilka, reż. Agnieszka Glińska, Stary Teatr w Krakowie

A gdyby tytułowym pannom dać głos? Co by mówiły, jak reagowały: Julcia, Jola, Kazia, Zosia i Tunia, gdyby Iwaszkiewicz nie uczynił ich tylko wytworami pamięci Wiktora Rubena, pogrążonego w żałobie po śmierci przyjaciela? Dużo w tej wizji ironii, migotliwej gry lustrzanych odbić i sporo ciepła. W obsadzie m.in. Dorota Segda, Anna Radwan i Ewa Kaim.

„Panny z Wilka”Krzysztof Bieliński/Materiały partnera„Panny z Wilka”

Jak być kochaną, reż. Lena Frankiewicz, Teatr Narodowy w Warszawie

Znów wspaniali aktorzy na wyciągnięcie ręki, tym razem Gabriela Muskała i Jan Frycz. Kanwą scenicznej opowieści jest tekst Kazimierza Brandysa, zekranizowany w latach 60. z Barbarą Krafftówną w roli Felicji. A tu ciekawie zaadaptowany i wyreżyserowany, z wielofunkcyjnym i wieloznacznym lejem jak po bombie w centrum sceny.

Więcej niż jedno zwierzę, reż. Rob Wasiewicz, Studio teatrgaleria w Warszawie

To wydarzenie z cyklu „tego się nie da opisać słowami, to trzeba przeżyć”. Narracja jak z programów przyrodniczych, aktorzy wcielający się w zwierzęta, które kpią sobie z tworzonej przez ludzi kategorii „naturalne” i „wynaturzone”. Jak żyjące w matriarchacie słonie czy zmieniające płeć ryby. A wszystko to przeplatane wykonywanymi na żywo piosenkami w stylu słodkiego disco. Dla szukających zmiany perspektywy i oddechu.

Czytaj też: Telewizja przetrwania

M.G., reż. Monika Strzępka, Teatr Polski w Warszawie

Dla wytrwałych – bo to jednak trzy i pół godziny, do tego bardzo nierówne, jeśli chodzi o stężenie sensów. Dla fanów „Kuchennych rewolucji” – bo tytułową bohaterką jest miotająca talerzami TVN-owska diwa. I dla miłośników spektakli o Polsce z bolesnymi diagnozami i mocnymi obrazami. „Macie trupa w lesie” – stwierdza dobitnie pani Magda i jak zwykle ma rację.

„M.G.”mat. pr.„M.G.”

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Jak portier związkowiec paraliżuje całą uczelnię. 80 mln na podwyżki wciąż leży na koncie

Pracownicy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od początku roku czekają na wypłatę podwyżek. Blokuje je Prawda, maleńki związek zawodowy założony przez portiera.

Marcin Piątek
20.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną