Kultura

Boom na dzieła sztuki. Zobacz, co Polacy kupowali w pandemii

Gdy w czasie pandemii cała polska gospodarka trzeszczała w szwach, jeden jej nieduży segment kwitł. Na rynku sztuki obroty wzrosły o kilkadziesiąt procent, a na licytacjach rekord gonił rekord.

17 marca, niedługo po tym, gdy życie w kraju zamarło, na jednej z aukcji obraz Jacka Malczewskiego rozgrzał licytujących tak, że jej zwycięzcę kosztował ostatecznie 3,1 mln zł. Kolejne doniesienia robiły wrażenie: zespół pięciu postaci Magdaleny Abakanowicz wylicytowany został do kwoty ponad 2 mln zł, portret autorstwa Mojżesza Kislinga za 800 tys., a autoportret Meli Muter – za ponad pół miliona. Ci, którzy zakładali, że to tylko pierwsza, nerwowa reakcja bogaczy w niepewnym momencie i że to szaleństwo wkrótce minie, szybko musieli zweryfikować swą opinię. Boom na dzieła sztuki praktycznie trwał do ostatnich dni roku, w czasie drugiej fali pandemii nawet jakby przyspieszając.

Czytaj też: Rok zdalnych aukcji

Himalaje cen za sztukę

Co ciekawe, walka o sztukę odbywa się na wszystkich praktycznie poziomach i obszarach. „Branie” miało nie tylko tradycyjnie dobrze się sprzedające malarstwo, ale też rzeźba, grafika, rzemiosło artystyczne. Z równą zapalczywością kolekcjonerzy rzucali się zarówno na malarstwo dawne, nowoczesne, jak i to współczesne, artystów urodzonych w latach 80., a nawet 90. XX w. Ostra konkurencja wśród kupujących sprawiła, że co chwila informowano o tym, co jest solą rynku sztuki – cenowych rekordach. Niekiedy prawdziwie zawrotnych, pokazujących, że ten dziwny 2020 r. potrafił zaskoczyć na wiele sposobów.

Nowe historycznie najwyższe poprzeczki finansowe ustawiono m.in. przy pracach wielu klasyków dawnego malarstwa, m.in. Leona Wyczółkowskiego („Autoportret na koniu” za 2,7 mln zł), Piotra Michałowskiego („Husary austriackie” za 2 mln), Jacka Malczewskiego (dwa płótna za ponad 3 mln każde) czy Bolesława Cybisa („Boże Narodzenie w Łowiczu” za 1,6 mln). Ale prawdziwe Himalaje cenowe osiągnął Tadeusz Makowski, pod którego efektownymi „Dziećmi i zwierzętami” dopisano kwotę 4,5 mln, tradycyjnie pożądany przez kolekcjonerów Jan Matejko dobijający do 7 mln zł („Portret Karola Gilewskiego”), ale też gwiazda art déco Tamara Łempicka, za której przeciętnej jakości artystycznej wizerunek „Czytającej” anonimowy klient wyłożył 4,5 mln.

„Autoportret na koniu” Leona WyczółkowskiegoDom Aukcyjny Polswiss Art/mat. pr.„Autoportret na koniu” Leona Wyczółkowskiego
„Husary austriackie” Piotra MichałowskiegoDom Aukcyjny Polswiss Art/mat. pr.„Husary austriackie” Piotra Michałowskiego
„Artysta i chimera” Jacka MalczewskiegoDom Aukcyjny Agra-Art/mat. pr.„Artysta i chimera” Jacka Malczewskiego
„Boże Narodzenie w Łowiczu” Bolesława CybisaDesa Unicum/mat. pr.„Boże Narodzenie w Łowiczu” Bolesława Cybisa
„Dzieci i zwierzęta” Tadeusza MakowskiegoDesa Unicum/mat. pr.„Dzieci i zwierzęta” Tadeusza Makowskiego
„Portret Karola Gilewskiego” Jana MatejkiDom Aukcyjny Polswiss Art/mat. pr.„Portret Karola Gilewskiego” Jana Matejki
„Czytająca” Tamary ŁempickiejDesa Unicum/mat. pr.„Czytająca” Tamary Łempickiej

Tradycyjnie nie szczędzono kasy na mistrzów współczesności. Nowy rekord (choć poprzednie wydawały się mocno wyśrubowane) osiągnął bodaj największy pupil kolekcjonerów, który już jakiś czas temu zdetronizował w rankingu „pożądania” Jerzego Nowosielskiego – Wojciech Fangor. Tym razem za jego olej „M 22” trzeba było zapłacić aż 7,3 mln zł. Podciągnęli się i inni. Teresa Pągowska zatrzymała się na 472 tys., Stanisław Fijałkowski na 220 tys., a Igor Mitoraj (monumentalna rzeźba „Ikar” ze zbiorów mBanku) – na 2,7 mln. Nawet jeden ze zdobywców Paszportu „Polityki” Leon Tarasewicz z impetem przebił granicę 350, a drugi, Jarosław Modzelewski – 160 tys.

„M 22” Wojciecha FangoraDesa Unicum/mat. pr.„M 22” Wojciecha Fangora

Twórcy idą śladem Beksińskiego

Śrubowanie cen za mistrzów dziwić właściwie nie powinno. Mają oni swoje niepodważalne miejsce w podręcznikach historii sztuki. Zjawiskiem stosunkowo nowym i nieco wymykającym się pełnemu wyjaśnieniu jest niezwykły boom na artystów uprawiających malarstwo przez złośliwców zwane „arte polo”, a przez neutralnych obserwatorów różnie: neosurrealizmem, realizmem magicznym, malarstwem snów lub fantasy. Kołem napędowym tego nurtu pozostaje oczywiście Zdzisław Beksiński. Do końca 2019 r. jego najlepsze obrazy dystopijnych światów przebijały nieco granicę 300 tys. Od 2020 r. górny pułap wyznacza stosunkowo nieduży i jak zwykle w przypadku tego artysty mocno depresyjny olej, za którego posiadanie nowy właściciel wyłożył prawie 740 tys. zł.

Obraz Zdzisława Beksińskiego, bez tytułuSopocki Dom Aukcyjny/mat. pr.Obraz Zdzisława Beksińskiego, bez tytułu

Za mistrzem malarskich onirycznych wizji zgodnie maszerowali w 2020 r. inni twórcy bajkowych światów. Popularny Rafał Olbiński do końca 2019 r. nie sprzedał nigdy obrazu na polskiej aukcji za więcej niż 100 tys. zł. W czasach pandemii aż dziesięć jego prac przekroczyło ową granicę. Nowy rekord odnotowano za pracę Jacka Yerki „Wigilia według karpia” (blisko 130 tys.) oraz Tomasza Sętowskiego, który w ciągu roku podrożał dwukrotnie, także notując sześciocyfrowe licytacje.

Czytaj też: Efektowne aukcje młodej sztuki

„Oko meduzy” Rafała OlbińskiegoSopocki Dom Aukcyjny/mat. pr.„Oko meduzy” Rafała Olbińskiego
„Wigilia według karpia” Jacka YerkiSopocki Dom Aukcyjny/mat. pr.„Wigilia według karpia” Jacka Yerki
„Portret dla Wenus” Tomasza SętowskiegoSopocki Dom Aukcyjny/mat. pr.„Portret dla Wenus” Tomasza Sętowskiego

O gustach się nie dyskutuje?

O ile jednak wszyscy wyżej wymienieni magiczni realiści od paru dziesięcioleci czarowali swoimi wizjami zamożnych kupców, skutecznie wypierając wcześniejszych faworytów typu Kossak czy Hofman i powoli budując swą pozycję, o tyle zjawiskiem stosunkowo nowym jest popularność tych, którzy stosunkowo niedawno poszli w ich ślady. Tomasz Alen Kopera, balansujący między słodyczą Olbińskiego a grozą Beksińskiego, do ubiegłego roku skutecznie odbijał się od granicy 30 tys. za obraz, by nagle wystrzelić do 100 tys. w ostatnich miesiącach.

„K17” Tomasza Alena KoperySopocki Dom Aukcyjny/mat. pr.„K17” Tomasza Alena Kopery

Z kolei twórca lewitujących katedr i statków Jarosław Jaśnikowski swój ubiegłoroczny rekord 15 tys. przebił ponadtrzykrotnie, ocierając się o cenę 50 tys. Ale największym fenomenem w tej grupie bajkomalarzy wypada obwołać Daniela Pawłowskiego. To zaledwie 31-letni artysta, absolwent konserwacji zabytków, którego malarskie pomysły łączące fantasy, antyk, rzeźbę i piękne kobiety tak działa na wyobraźnię klientów, że nie tylko czekają w wielomiesięcznych kolejkach na możliwość zakupu, ale też gotowi są płacić za te iluzoryczne prace już ponad 100 tys. zł, choć muszą mieć świadomość, że jest to malarstwo, które nie ma najmniejszych szans kiedykolwiek trafić do kanonu polskiej sztuki. Wiem, o gustach nie powinno się dyskutować, więc tylko głęboko westchnę.

„Nigrum Cathedrali” Jarosława JaśnikowskiegoSopocki Dom Aukcyjny/mat. pr.„Nigrum Cathedrali” Jarosława Jaśnikowskiego
„Corpus” Daniela PawłowskiegoSopocki Dom Aukcyjny/mat. pr.„Corpus” Daniela Pawłowskiego

Wygląda na to, że dyrektorzy domów aukcyjnych i galerzyści są jedynymi przedsiębiorcami w kraju, którzy wcale nie wypatrują z tęsknotą końca pandemii. Pytanie tylko brzmi: czy wraz z powrotem normalności skończy się sztafeta rekordowych zakupów, czy raz rozpędzona maszyna pogna do przodu, zadziwiając rynek kolejnymi szalonymi transakcjami?

Czytaj też: Na malarstwo patriotyczne idą miliony

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama