Zbieżności muzycznej sceny alternatywnej z polityką w czasie przechodzenia od PRL do III RP są niby oczywiste, ale przestają być takie, gdy przyjrzymy się szczegółom. Zniesienie cenzury musiało sprzyjać rozkwitowi ekspresji dawniej blokowanej, tak jak boomowi rockowemu pomogło podpisanie porozumień sierpniowych w 1980 r. A przecież nie brakowało paradoksów. Wiele mówi przypadek jednej z popularnych piosenek zespołu T.Love, zamieszczonej na płycie „Wychowanie”, wydanej w historycznie przełomowym 1989 r., a nagranej kilka miesięcy wcześniej. Piosenka, dobrze znana fanom kapeli Muńka Staszczyka z koncertów, nazywała się oryginalnie „Idą żołnierze”, ale na płycie figuruje jako „Idą kołnierze”. Po latach Muniek wspominał: „Moje teksty cenzurował pewien starszy facet. […] Przyczepił się do piosenki »Idą żołnierze«, która była o bezsensie wojska, o marnowaniu życia przez dwa lata służby. Tłumaczyłem, że jestem pacyfistą. A on – że nie ma tego w piosence. »Nie napisał pan, co się panu konkretnie nie podoba« – mówił, lekko sugerując, że powinno mi się nie podobać raczej wojsko Reagana. Zmieniłem refren z »idą żołnierze« na »idą kołnierze«. Doszedłem do wniosku, że to nawet lepiej, bo tekst wyraźniej pokazywał wojskową magmę”.
Osobliwe, że Muniek musiał zamieniać żołnierzy na kołnierze w momencie, kiedy już wszyscy wiedzieli, że komuna upada, a w 1984 r., kiedy jeszcze nikomu się o tym nie śniło, państwowa firma płytowa Tonpress wydała „czwórkę” punkowej kapeli Dezerter z otwarcie antysystemowymi tekstami piosenek, jak „Ku przyszłości” czy (zwłaszcza) „Spytaj milicjanta”. Ostatnia dekada PRL obfitowała w paradoksy, w czym można widzieć powtarzające się w historii znamiona schyłku.