Ostróda w sobotę, 11 lipca, w przeddzień wyborów. Gdyby sądzić po anonsach internetowych, ale też plakatach rozlepianych w okolicy – dla tej popularnej turystycznej miejscowości na pojezierzu iławskim ważniejsze od wyborów są atrakcje muzyczne. Jak choćby „Odreggaeowanie”, impreza, która choć w części ma zrekompensować odwołany z powodów epidemicznych największy i najważniejszy w kraju festiwal reggae. Organizatorzy ogłosili: „Trudno wyobrazić sobie rok bez Ostróda Reggae Festival. Fani tęsknią, serca pękają. Przygnębia cisza niezakłócona płynącym ze sceny basem. Taki stan mógłby skutkować poważną jesienno-zimową depresją. Dlatego musimy działać. Czas odreggaeować!”.
Swoją drogą Ostróda to ciekawy przypadek na muzycznej mapie Polski. Najbardziej słynie z organizowanego od niemal ćwierćwiecza festiwalu disco polo (aktualnie pod nazwą Ogólnopolski Festiwal Muzyki Tanecznej), aczkolwiek od 2001 r. odbywa się tu z roku na rok atrakcyjniejszy, z udziałem gwiazd światowych, rzeczony festiwal reggae. Hasło „Ostróda” wywołuje zatem sprzeczne skojarzenia muzyczne: z kołyszącym rytmem piosenek Ziggy Marleya i czastuszkami zespołu Boys. W czasie „Odreggaeowania” Ostródę obserwuje zespół badaczy kultury kierowany przez prof. Waldemara Kuligowskiego, w ramach dużego projektu badań nad festiwalami. Ostróda jest ważną częścią badania nie tylko z powodu tych sprzecznych skojarzeń, liczy się też kontekst pandemicznych obostrzeń i nastroje polityczne. I tak fani reggae opowiadają badaczom, że ograniczenie puli biletów na ostródzki koncert do 999 to element rządowego spisku, którego celem jest udaremnienie Jurkowi Owsiakowi zorganizowania jego festiwalu w Kostrzynie oraz że wykorzystuje się alerty epidemiczne, żeby ograniczyć wolność ludzi.