Formuła niezwykła, choć powoli zaczynamy się chyba do niej przyzwyczajać. Sale kinowe są zamknięte od ponad dwóch i pół miesiąca i chociaż wkrótce zaczną się otwierać, nie wiadomo, kiedy będą mogły ruszyć pełną parą. W czasie lockdownu wiele festiwali filmowych zostało odwołanych lub przesuniętych na jesień z nadzieją, że wtedy będą mogły się odbyć. Niektóre zaś zdecydowały o przeniesieniu całości programu do internetu. Wiadomo, nic nie zastąpi festiwalowego doświadczenia: oglądania premier w towarzystwie innych kinomanów na wielkim ekranie, spotkań z twórcami, rozmów i dyskusji po seansach. Festiwal w wersji online może przez brak tego fizycznego kontaktu z kinem wydawać się w jakiś sposób okaleczony – lecz przynajmniej nie pozbawia widzów możliwości oglądania nowych filmów.
Krzysztof Gierat, dyrektor Krakowskiego Festiwalu Filmowego, przyznawał, że decyzja o przeniesieniu programu do internetu nie była wcale oczywista. „Nam było może łatwiej, bo jesteśmy festiwalem krótkometrażowym i dokumentalnym, czyli nie zawsze potrzebujemy wielkich ekranów, żeby film całkowicie i pięknie wybrzmiał. Oczywiście każdy reżyser woli kino, kontakt z widownią, kontakt z branżą. Ale większość twórców stwierdziła, że woli w jakikolwiek sposób podzielić się swoim dziełem, niż czekać na lepszy czas” – tłumaczył Krzysztof Gierat w rozmowie z Januszem Wróblewskim. Dodawał, że marzy o październikowym suplemencie do festiwalu, tym razem już na żywo. „Żebyśmy się spotkali, zaprosili laureatów, wręczyli im nagrody”, mówił.
Święto kina w twoim domu
Edycja internetowa Krakowskiego Festiwalu Filmowego nie będzie jednak jakąś formą przetrwalnikową. To nie będzie festiwal zastępczy, na siłę wypełniający programowe luki. Blisko 200 tytułów (przeważająca większość to premiery), cztery sekcje konkursowe, 60 spotkań z twórcami i bohaterami filmów, nawet Smok Smoków, nagroda za wybitne osiągnięcia, zostanie tradycyjnie przyznana – w tym roku odbierze ją węgierski dokumentalista i artysta multimedialny Péter Forgács. KFF jak co roku będzie świętem dla miłośników dokumentu, krótkiego metrażu i animacji, z programem precyzyjnie rozpisanym na dni, godziny i sale kinowe. Tyle że będziemy w nim uczestniczyć, siedząc we własnych domach.
Czytaj też: Szumowska w Netflixie i festiwale online
Co oglądać na krakowskim festiwalu? Jak najwięcej, zwłaszcza że ceny karnetów i biletów są bardzo zachęcające. Na pewno punktem obowiązkowym jest „Pollywood”, dokument, którego reżyser Paweł Ferdek wyrusza do Fabryki Snów śladami polskich Żydów, którzy stali się wielkimi postaciami w przemyśle filmowym u zarania Hollywood. „White Riot” Rubiki Shah przywołuje ducha punkrockowej rebelii i opowiada o narodzinach ruchu Rock Against Racism pod koniec lat 70. Aleksandra Potoczek w „xABo: Ksiądz Boniecki” pozwala przyjrzeć się życiu i filozofii redaktora „Tygodnika Powszechnego”. W „Zwyczajnym kraju”, nagrodzonym już na szwajcarskim festiwalu Visions du Réel, Tomasz Wolski rekonstruuje „obraz peerelowskiego życia na podsłuchu”, montując m.in. fragmenty zapisów przesłuchań oraz filmów instruktażowych dla ubeków. Reżyser pokaże w ramach festiwalu także nowy fabularny krótki metraż „Problem”. Wydarzeniem będzie z pewnością nowy film Piotra Stasika „Odmienne stany świadomości”, w którym reżyser rozmawia z dziećmi z autyzmem i zespołem Aspergera. Pozornie proste pytania, które im zadaje, stają się pretekstem do poważnych odpowiedzi.
Osobny blok programowy poświęcony będzie kinu duńskiemu – w programie znalazły się m.in. filmy „Fotograf wojny” Borisa Bertrama, portret wybitnego reportera Jana Grarupa, wielokrotnego laureata World Press Photo, oraz „Podróż zimowa” Andersa Østergaarda (w 2010 r. nominowanego do Oscara za film „Birma VJ”) – eksperymentalna opowieść łącząca dokument z aktorskimi inscenizacjami. W jednej z głównych ról zobaczymy Bruno Ganza – był to ostatni film, w którym wybitny niemiecki aktor wystąpił przed śmiercią.
KFF to nie tylko pełnometrażowe dokumenty, lecz również filmy krótkometrażowe i animacje. Wśród nich reżyserski debiut Olgi Bołądź „Alicja i żabka”, w nietypowej formie opowiadający o aborcji, dokument „We Have One Heart” Katarzyny Warzechy, łączący materiały archiwalne, sceny aktorskie i animowane, „Jestem tutaj” Julii Orlik, jednej z najciekawszych młodych reżyserek animacji, wielokrotnie nagradzanej na festiwalach Młodzi i Film oraz O!PLA, a także fascynujący dokument „Gruba Kaśka” Julii Pełki – poetycka opowieść o małżach „pracujących” w warszawskim systemie wodociągowym. Pełny program, karnety i bilety na pojedyncze seanse można znaleźć na stronie festiwalu: www.krakowfilmfestival.pl.
Czytaj też: Teraz kręci się koronafilmy
Co dalej z festiwalami?
Na KFF oraz toczący się równolegle festiwal Wiosna Filmów warto zwrócić uwagę także z innego powodu. Sukces – szczególnie w przypadku krakowskiej imprezy, bogatej w wydarzenia towarzyszące i zachowującej konkursową formułę – może przyspieszyć decyzje innych organizatorów o przeniesieniu do sieci przynajmniej części programów. Być może internet będzie przyszłością festiwali i kina w ogóle?
Nad tym od początku kwarantanny debatują przedstawiciele branży na całym świecie. Kino z pewnością sobie poradzi, prędzej czy później wrócimy przed wielkie ekrany. Lecz być może czeka nas epoka festiwali hybrydowych, łączących możliwość uczestnictwa w pokazach kinowych z pokazami (przynajmniej części repertuaru) w wersji online – na taką formułę zdecydował się w Polsce Millennium Docs Against Gravity zaplanowany na początek września. Być może na jakiś czas to najlepsze rozwiązanie, zwłaszcza jeśli miałyby wówczas jeszcze obowiązywać limity na widowni (od 6 czerwca do kin będzie mogło wejść nie więcej widzów, niż wynosi połowa pojemności sali). Nie mówiąc już o tym, że taka formuła daje szansę uczestniczenia w festiwalach widzom, którzy – z różnych względów – do tej pory nie mogli sobie na to pozwolić.
Czytaj też: Przed nami najdziwniejsze wakacje w historii