Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Zmarł Michel Piccoli. O aktorstwie wiedział wszystko

Michel Piccoli Michel Piccoli Charles Platiau / Reuters / Forum
W wieku 94 lat zmarł Michel Piccoli, gwiazda francuskiego i światowego kina. Zagrał w ponad dwustu filmach.

Miał szczęście do wielkich reżyserów. Zagrał chyba u wszystkich najwybitniejszych twórców kina francuskiego. Wiele razy współpracował z Luisem Buñuelem, m.in. w „Piękności dnia”, „Dyskretnym uroku burżuazji”, „Widmie wolności”. Był jednym z ulubionych aktorów Godarda. W „Pogardzie” wystąpił u boku ówczesnej seksbomby Brigitte Bardot. Rola przystojnego, lecz cynicznego scenarzysty wystawiającego własną żonę amerykańskiemu producentowi, który przyjechał do Paryża, by nakręcić komercyjny hit z „Odysei” Homera, przyniosła mu międzynarodową sławę.

Chociaż sprawiał wrażenie, że nie gra, tylko pozostaje na ekranie sobą, przykuwał uwagę elegancją, fascynował sardonicznym humorem. W „Okruchach życia” Claude’a Sauteta jego partnerką była Romy Schneider – kolejny symbol seksu europejskiego kina, co w jakimś stopniu odzwierciedlało jego skłonności do skandali, upodobanie do hedonizmu oraz nieskrępowanych związków z kobietami. Uwielbiał żyć bez hamulców, korzystając z tego, co mu niesie los.

Czytaj też: Jak się cenią francuskie gwiazdy

Grał sędziów, seksoholików, papieża

Urodził się w 1925 r. w Paryżu. Był samoukiem. Jego rodzice, powszechnie szanowani muzycy włoskiego pochodzenia, chcieli go wykształcić na pianistę. W wieku 18 lat po kolejnej nieudanej próbie gry na instrumencie uznał, że musi zostać aktorem. Związał się z objazdowymi trupami, grywał epizody na paryskich scenach, m.in. w Teatrze Babilon, gdzie premierowo wystawiano nikomu wtedy nieznane sztuki Becketta i Ionesco. W kinie udało mu się zaistnieć w 1949 r. Wtedy po raz pierwszy zobaczono go w dramacie psychologicznym „O świcie”. Wcielił się w górnika. W czasie swojej długiej, trwającej przeszło 60 lat karierze grał też księży, generałów, sędziów, próżniaków, seksoholików, malarzy („Piękna złośnica”), patologicznych obżartuchów („Wielkie żarcie”), a ostatnio także papieża („Habemus papam – mamy papieża”).

W latach 60. uważano go za uosobienie mieszczańskich tęsknot, które na swój sposób ośmieszał i kontestował, identyfikując się z ideałami francuskiej nowej fali. Starał się nadążać za zmianami i niewiele brakowało, by stał się symbolem nadchodzącej rewolucji 1968 r. Krytykował bierność i głupotę. Atakował prawicę. Nie bał się ryzyka, występując w intelektualnych, lewicowych filmach reżyserowanych przez Louisa Malle’a, Jacques′a Rivetta czy Jean-Luca Godarda. Równie chętnie i często pojawiał się w nonkonformistycznych projektach zbuntowanych Włochów: Marca Bellocchia czy Marca Ferreriego („Dillinger nie żyje”).

Czytaj też: Czy język francuski sprzyja dyskryminacji?

Piccoli to wielki artysta, ale ja artystów nienawidzę

Ale jego ukochanym reżyserem był Buñuel. Udzielając wywiadu, Piccoli opowiedział mi kiedyś o nim taką anegdotę: „Buñuel był pedantem, żądał absolutnego oddania, a jednocześnie stale ze wszystkiego kpił. Jak mnie przedstawiał ekipie, mówił: »Piccoli to wielki artysta, ale ja artystów nienawidzę«. Lubił pracować z przyjaciółmi. Bo miał pewność, że mu się podporządkują całkowicie. Często dyktował, co mam robić. »Siadasz tutaj – rozkazywał – wypowiadasz swoją kwestię, wstajesz i kończysz dialog«. Nie chciałbym go parodiować, ale tak to wyglądało. Wielu aktorów bało się u niego grać. W »Piękności dnia« np. kręciliśmy scenę, w której Pierre Clementi wchodzi do pokoju, a w trumnie leży jego filmowa zmarła żona. W scenariuszu było napisane: »mężczyzna klęka, patrzy na twarz trupa i zaczyna się onanizować«. Clementi nie wiedział, jak ma to zagrać. Pyta Buñuela. Zamiast wykładu o patologii seksualnej usłyszał szybką odpowiedź: myśl o zachodzącym słońcu”.

O aktorstwie wiedział wszystko, chętnie się też dzielił przemyśleniami na ten temat. „Żeby zostać dobrym aktorem, trzeba nauczyć się najpierw punktualności. Niekoniecznie należy upijać się co wieczór do nieprzytomności. I niekoniecznie należy mieć siedem kobiet na tydzień. Owszem, można wszystko to zdobyć. Ale istota rzeczy polega na dyscyplinie. Tak, na dyscyplinie i na pokorze – w profesji, którą cechuje swoboda i łamanie przyzwyczajeń. Aktor może być nieprzyzwoity (w sensie intelektualnym). Musi wyzbyć się pruderii, a równocześnie kontrolować każdy gest. Tak jak islamiści. Wolno im wszystko, bo we wszystkim widzą Boga. Dyscyplina i nieustanna praca mają swoją cenę”. Mówił to dwie dekady temu przy okazji kręcenia swej drugiej pełnometrażowej fabuły reżyserskiej „Czarna plaża” z Jerzym Radziwiłowiczem. Historia dotyczyła upadku totalitarnego reżimu. Scenariusz (sam go napisał), utrzymany w klimacie Kafki, powstał na podstawie powieści Françoisa Maspero. Piccoli odwiedził wtedy Polskę. Stolicę wschodnioeuropejskiego państwa rządzonego przez tyrana udawała Warszawa.

Czytaj też: Kina bez widzów?

Michel PiccoliJean-Paul Pelissier / Reuters/ForumMichel Piccoli

Talent, który nie podlega dyskusji

Aktorzy, jego zdaniem, nie powinni zakładać rodziny. „Jeśli poświęcają 75 proc. swojego czasu na życie zawodowe – a tak jest – to nikt z bliskich tego nie wytrzyma. Moje związki rozpadały się właśnie dlatego” – ubolewał. Żenił się trzykrotnie. Z aktorką Eleonore Hirt, piosenkarką Juliette Greco i pisarką Ludiviene Clerc.

Chociaż nigdy nie otrzymał nawet nominacji do Oscara, jego talent nie podlega dyskusji. W 1980 r. uznano go za najlepszego aktora w Cannes za kreację w dramacie „Skok w pustkę” Bellocchia. Dwa lata później odebrał Srebrnego Niedźwiedzia w Berlinie za główną rolę w prześmiewczej komedii „Dziwna sprawa”. Czterokrotnie był nominowany do francuskiego Cezara. Dwukrotnie do Europejskiej Nagrody Filmowej. W 2011 r. europejska Akademia uhonorowała go za całokształt twórczości.

Zmarł 12 maja, ale rodzina zdecydowała się podać tę informację dopiero teraz.

Czytaj też: Nowi „Nędznicy”. Do wybuchu gniewu wystarczy iskra

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną