Brama Uniwersytetu Warszawskiego przy Krakowskim Przedmieściu. Jedno z miejsc o największym natężeniu ruchu pieszego w stolicy, zwykle pełne studentów, urzędników i turystów. Jacek Szczepanek, artysta dźwiękowy, akustyk, rozstawia swój zestaw mikrofonów i wciska nagrywanie na przenośnym rekorderze. Główny plan dźwiękowy nagrania, zamiast zwyczajowego miejskiego tumultu, kreślą ptasie trele. Donośne śpiewy i nawoływania mazurków, wróbli, sikorek, kosów, szpaków, dzwońców, rozochoconych gorączką wiosennych godów, skutecznie zagłuszają fragmenty nielicznych rozmów i bijących kurantów. A to popołudnie w marcowy poniedziałek. Tak brzmiały pierwsze dni ogólnopolskiej kwarantanny w centrum niemal dwumilionowej metropolii.
Wielkie wyciszenie
Wprowadzone na całym świecie restrykcje miały skutek uboczny – uświadomiły milionom mieszkańców dużych miast obecność pejzażu dźwiękowego, będącego dotąd domeną specjalistów z dziedziny bioakustyki, ochrony środowiska czy sound artu. Nie ma prostych badań akustycznych, które pokazywałyby, jak bardzo obniżyło się podczas pandemii natężenie dźwięku. Ale są dane pośrednie. Od ogłoszenia ogólnonarodowej kwarantanny o niemal 50 proc. spadła mobilność samochodowa, a o 62 proc. mobilność piesza Polaków. Opublikowany 15 kwietnia 2020 r. komunikat Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad donosił, że ruch samochodowy w pierwszym tygodniu kwietnia zmalał w stosunku do pierwszego tygodnia marca od 35–41 proc. w tygodniu do 54–63 proc. w weekendy. W samej Warszawie Zarząd Dróg Miejskich odnotował niemal połowę mniej samochodów w ruchu ulicznym. Pasażerskie połączenia lotnicze zostały niemal całkiem odwołane. Błyskawicznie poskutkowało to wyciszeniem nieba, przynosząc odczuwalną ulgę wielu mieszkańcom osiedli znajdujących się w torach lotniczych.