Ani się obejrzeliśmy, a świat się zmienił. Co jeszcze parę miesięcy temu było niepokojącym newsem z odległych Chin, dzisiaj jest naszą rzeczywistością. Nie ma już innej jak ta – koronawirusowa.
Po tym, jak pandemia boleśnie dotknęła region Wuhan i Iran, spustoszyła północne Włochy, Madryt i Barcelonę, Niemcy i resztę Europy, zbiera dalej swoje krwawe żniwo w Stanach Zjednoczonych. Koronawirus dotarł już bodaj do każdego państwa na Ziemi. Media informują przede wszystkim o tragediach. Bez ustanku dowiadujemy się o przeciążonych systemach opieki zdrowotnej, braku respiratorów, umierających lekarzach i pielęgniarkach, horrorach na szpitalnych korytarzach, samotnym konaniu, masowych pochówkach. Czas COVID-19 to również czas bohaterstwa i szukania remedium oraz natury odpoczywającej od niszczycielskiej i wszędobylskiej ingerencji człowieka.
Szturm na supermarkety
Na marginesie tej opowieści o zarazie i nadziei wybrzmiewają złowróżbne sygnały, w których rozpoznać można sceny i postawy znane z dzieł literackich czy filmowych. Tych, które traktują o upadku ładu społecznego na skutek wojny, klęski żywiołowej bądź krachu finansowego. Siłą rzeczy są to zarazem opowieści o przemianie zacnych, spokojnych obywateli w bandytów, radosnych wandali i desperatów-szabrowników. Jak mawiają preppersi: 72 hours to animal.
Oto zrozpaczeni, pozbawieni dochodów mieszkańcy Palermo i Bari zapowiedzieli szturm na supermarkety – policja musiała wystawić przed sklepami patrole. Za poduszczeniem szarlatanów i przy aplauzie niektórych celebrytów niszczono w Anglii maszty sieci 5G, bo według spiskowej teorii wytwarzają one promieniowanie wspomagające rozprzestrzenianie się koronawirusa. Władze Turcji niespodziewanie w piątek wieczór 10 kwietnia zapowiedziały, że od północy tego dnia zacznie obowiązywać zakaz opuszczania domów przez weekend, w rezultacie wybuchła panika, rozkradano towary ze sklepów, były bijatyki o chleb.