Zmarły w 2018 r. Philip Roth w powieści „Spisek przeciwko Ameryce” (2004 r.) zafundował Ameryce faszyzm. Stworzył alternatywną wersję losów Stanów Zjednoczonych w czasie drugiej wojny światowej. W tej historii Charles Lindbergh, pilot i narodowy bohater, który jako pierwszy przeleciał Atlantyk, w 1940 r. pokonuje w wyborach prezydenckich Franklina Delano Roosevelta i zostaje profaszystowskim prezydentem Stanów Zjednoczonych. Także dzięki poparciu społeczności żydowskiej z Newark, rodzinnego miasta Rotha. Zresztą powieść wykorzystuje autobiograficzne tropy: „W roku 1940 byliśmy szczęśliwą rodziną” – pisze Roth, który użyczył książkowej rodzinie imion członków własnej familii – narracja prowadzona jest z punktu widzenia małego Philipa, który ma starszego brata Sandy’ego i rodziców Hermana oraz Bess. To jedna z zasiedlających jego powieści podobnych, zwykłych rodzin potomków żydowskich emigrantów, którzy zrobili wszystko, żeby stać się Amerykanami, i byli dumni ze swojego kraju i wdzięczni za możliwości, jakie oferował.
I ta szczęśliwa rodzina agenta ubezpieczeniowego staje się nagle „obcym ciałem na zdrowej tkance narodu”. Cały proces przebiega jednak inaczej niż w Europie. Bohaterowie zdają sobie sprawę z nienawiści Hitlera do Żydów. Dlaczego zatem Żydzi poparli antysemitę i faszystę? Roth świetnie pokazuje siłę uwodzenia młodego charyzmatycznego bożyszcza tłumów. Wybór Lindbergha to był wybór pokoju w kontrze do angażowania się w europejską wojnę. Tak sobie tłumaczyli mieszkańcy Newark – on nie jest przeciwko Żydom, on chce pokoju.
Kiedy książka się ukazała 16 lat temu, Roth tłumaczył, że nie chodziło mu o powieść z kluczem i komentarz do współczesności, czyli rządów George’a W. Busha. „Nie chodziło o to, by oświetlić teraźniejszość poprzez przeszłość, ale żeby oświetlić przeszłość przez nią samą” – mówił w jednym z wywiadów.