Nazwali ją Wuhan-400, ponieważ została wynaleziona w laboratorium RDNA mieszczącym się w pobliżu miasta Wuhan i była to czterechsetna odmiana zdolnego do życia wirusa stworzona w ich centrum badawczym. Wuhan-400 jest bronią doskonałą. (…) Większość umiera w ciągu pierwszych 12 godzin. To gorsze niż wirus ebola w Afryce – bez porównania gorsze. Skuteczność Wuhanu-400 jest stuprocentowa. Nikt zakażony nie ma szansy przeżyć. Chińczycy wypróbowali go na Bóg wie ilu politycznych więźniach i nie znaleźli antyciał czy antybiotyków, które by go zwalczały”. Ten fragment nie pochodzi z opowiadania inspirowanego koronawirusem Covid-19 ani teorii spiskowych o tajemniczym laboratorium wojskowym w Wuhan. Napisał go Dean Koontz, słynny autor thrillerów, ponad 30 lat temu. A raczej zmodyfikował, bo w pierwszej edycji powieści „Oczy ciemności” z 1981 r. wirus był z miasta Gorki i testowano go na rosyjskich opozycjonistach. Przy okazji reedycji w 1989 r. znany ze zmysłu biznesowego Koontz zrozumiał, że upadające ZSRR stało się już mało atrakcyjnym wrogiem, i podmienił miejsce akcji na inny duży komunistyczny kraj, który akurat krwawo tłumił protesty na placu Tiananmen.
Ta opowieść o matce, która dostaje tajemnicze sygnały o tym, że jej zmarły kilka lat wcześniej syn jednak żyje, jest jednym z wielu przykładów, jak kultura wykorzystuje motyw epidemii i chorób zakaźnych. – Jest to popularny temat z wielu powodów. To często zagadki. Oglądanie, jak detektywi – urzędnicy, naukowcy, lekarze – rozwiązują je, zanim wirus zmiecie ludzkość z powierzchni ziemi, jest ekscytujące – mówi POLITYCE prof. Priscilla Ward z Duke University, autorka „Contagious: Cultures, Carriers, and the Outbreak Narrative” („Zaraźliwe: kultury, nosiciele i narracja epidemii”).