Kultura

Granice kina i totalitaryzmu. Szalony eksperyment na Berlinale

Kadr z filmu „DAU. Natasha” Kadr z filmu „DAU. Natasha” mat. pr.
„DAU” to najbardziej szalony projekt filmowy wszech czasów. Stalinowski „Truman Show”, odtwarzający sowiecki system totalitarny, w którym tysiące uczestników dobrowolnie zgodziło się żyć przez blisko trzy lata. Efekt jest co najmniej dyskusyjny.

Zaczęło się od pomysłu sfilmowania biografii Lwa Dawidowicza Landaua (1908–68), rosyjskiego laureata Nobla w dziedzinie fizyki, który wniósł ogromny wkład m.in. w program budowy bomby atomowej i rozwój mechaniki kwantowej. Landau przyjaźnił się z najwybitniejszymi umysłami epoki, m.in. duńskim badaczem atomu Nielsem Bohrem, amerykańskim neurochirurgiem Jamesem Fallonem czy francuskim biochemikiem Lukiem Bige′em. Prowadził też bardzo ciekawe, niekonwencjonalne życie na wzór hipisowskiej komuny. Eksperymentował z narkotykami, był gorącym zwolennikiem wolnej miłości, a w 1962 r. miał poważny wypadek samochodowy, który przekreślił jego błyskotliwie rozwijającą się karierę.

Czytaj też: Berlinale 2020 ze skromnym udziałem Polaków

Największy plan filmowy Europy

Gdy na terenie opuszczonego basenu w Charkowie (północno-wschodnia Ukraina) stanęła w 2009 r. gigantyczna replika jednego z najsłynniejszych instytutów badawczych, w którym pracował Landau, 34-letni wówczas reżyser Ilya Khrzhanovskiy nieoczekiwanie zmienił zdanie. Na 12 tys. m kw. – największym planie filmowym Europy – zaproponował kontrowersyjny, epicki, multimedialny eksperyment polegający na rekonstrukcji i zapisie warunków życia w systemie totalitarnym. W powrocie do przeszłości w stalinowskim skansenie wzięło udział 400 profesjonalnych aktorów i ok. 10 tys. amatorów, którzy za namową reżysera zgodzili się w nim przebywać 24 godziny na dobę aż do końca rejestracji.

Nikt nie wiedział, jak długo potrwają zdjęcia.

Reklama