80. urodziny Toma i Jerry’ego przejdą raczej bez większego echa. Szczyt popularności przeżywali w latach 40., nie stali się nigdy potężną ikoną jak Myszka Miki, różnili się znacznie od wyszczekanych bohaterów kreskówek Warner Bros. – jąkającego się prosiaka Porky’ego, zapluwającego Kaczora Daffy’ego czy Królika Bugsa, gwiazdy popkultury, słynącej z powiedzonek, zabaw słownych i spotkań z celebrytami. Tymczasem – poza wyjątkowymi okazjami – Tom i Jerry, jak przystało na zwierzęta, nie mówili; ich jedynym językiem był język przemocy. Slapstickowe wygłupy, jakie można robić tylko w filmach animowanych.
Czytaj też: Jak Shrek połknął Myszkę Miki
Animacja w kinie i telewizji
Tom i Jerry narodzili się w czasach, gdy krótkie animacje puszczano przed seansami w kinach. To historie opowiadane obrazem i dźwiękiem, nieidące na żadne skróty, więc dość drogie w produkcji. Kilkuminutowy filmik miał budżet ok. 50 tys. dol. i wymagał sześciu tygodni pracy. Twórcy Toma i Jerry’ego, słynni William Hanna i Joseph Barbera, do 1958 r. stworzyli 114 takich filmów – z czego siedem zostało uhonorowanych Oscarem. Zmieniały się czasy – coraz większą rolę odgrywała telewizja, a wytwórnia MGM odkryła, że zamiast inwestować w nowe kreskówki, może równie dobrze zarabiać na ponownym pokazywaniu starych. Hanna i Barbera zostali zwolnieni, po czym założyli własne studio. Hanna-Barbera skoncentrowało się na produkcji telewizyjnej – i taniej, znacznie uproszczonej animacji. Zamiast kręcić skomplikowane sceny akcji, pokazywało się na ekranie Freda Flinstone’a rozmawiającego z żoną; płynne, żywe ruchy zastąpiło tło przesuwane za postacią.
Czytaj też: Pół wieku Scooby′ego Doo
Tymczasem w 1961 r. MGM postanowiło wrócić do Toma i Jerry’ego. Aby zaoszczędzić, produkcję 13 filmików zlecono europejskiemu studiu Rembrant Films, które mieściło się w Pradze, w ówczesnej Czechosłowacji. Aby nie wydało się, że amerykańską ikonę animuje się za Żelazną Kurtyną, nazwiska twórców zostały przerobione na anglosaskie. Przypomina to dzisiejszą praktykę – wiele współczesnych animacji powstaje w Korei Północnej (opisuje to komiksowy reportaż „Pjongjang” Guya Desisle). Kolejnych 34 filmików powstało w latach 1963–67 – tym razem odpowiadał za nie legendarny Chuck Jones, zwolniony właśnie z Warner Bros. twórca m.in. „Strusia Pędziwiatra”.
W połowie lat 70. Tom i Jerry wrócili do Hanny-Barbery, tym razem zostając (wraz z nowymi postaciami) gwiazdami telewizji. W latach 90., zgodnie z panującą wówczas modą, wystąpili w serialu „Tom and Jerry Kids” jako rozkoszne maluszki. Wtedy też ukazał się pełnometrażowy film kinowy, znacznie różniący się od kreskówek: mysz i kot nie tylko ze sobą rozmawiają, ale i współpracują w czasie wielkiej wyprawy.
Czytaj też: Po co Disney przerabia przeboje sprzed lat
Slapstick, czyli sadyzm
W głupawych wybrykach Toma i Jerry’ego można dostrzec niemal biblijny wymiar – oto nowoczesna wersja mitu o Dawidzie i Goliacie. Mały, który zwycięża z wielkim, chociaż ich walka nigdy się nie kończy (warto zauważyć, że w niektórych przypadkach to Tom triumfował – zwykle wtedy, gdy Jerry się nieco zapędzał). Sadystyczna przemoc Toma i Jerry’ego została sparodiowana w „Itchy and Scratchy” („Zdrapek i Pocharatka”) – kreskówce oglądanej przez Barta i Lisę, bohaterów animowanego serialu „Simpsonowie”. Tu już nie ma mowy o uderzeniu patelnią czy kopniaku w zadek – w arsenale znajdują się noże, dynami, piły łańcuchowe i inne narzędzia. Sadystyczna myszka Scratchy doprowadza za każdym razem do śmierci rywala, a Bart i Lisa rechoczą. Nikt nie bierze przecież animowanej przemocy na poważnie. A może by trochę trzeba – pełnym przemocy jest sam serial „Simpsonowie”; 10-letni Bart, łobuziak i rozrabiaka, jest nieustannie duszony przez ojca Homera Simpsona. Jednocześnie ta patologiczna rodzina pokazywana jest jako szczerze kochająca.
Czytaj też: Trzy kreskówki, których nie należy oglądać z dziećmi
Gdzie się kończy kreskówka, a zaczyna serial obyczajowy, biorący udział w tworzeniu kultury i rozpowszechnianiu idei? Popularnością dziś cieszą się gry i filmy z serii Lego, w których „grają” postacie zbudowane z klocków. Chociaż np. w grze „Lego Batman” bije się złoczyńców zupełnie jak w dorosłym „Batman: Arkham Asylum”, to nie ma problemu, bo to tylko klocki. Szczególnie widać to w filmie „Lego Przygoda” – klasyczna zabawka została wprawdzie ufundowana na idei kreatywności i budowy, film jest niekończącą się serią przemocy, slapstickowej, ale i czysto sadystycznej, często pozbawionej fabularnego sensu. Cóż, niektórzy lubią budować, a inni rozwalać (chodziłem z takimi do przedszkola) – ale jaka wynika z tego nauka dla młodego widza?
Tom i Jerry forever
Tymczasem 80-letni kot i mysz nie trafili wcale do muzeum – w 2014 r. rozpoczęto emisję nowego serialu, tym razem firmowanego przez... Warner Bros. Kolejny znak czasu – tym razem animacja jest robiona techniką cyfrową, w programie Adobe Flash (podobnie jak „Mój mały kucyk: Przyjaźń to magia”). Do dziś powstało 80 odcinków, a gdyby tego było mało – na grudzień 2020 r. zapowiedziano film kinowy, w którym Tom i Jerry wystąpią w towarzystwie żywych aktorów.
Czytaj też: Nowa odsłona „Króla Lwa”