Odpowiedź jest, rzecz jasna, złożona. Serial podąża trzema głównymi ścieżkami fabularnymi związanymi z Geraltem, Ciri i Yennefer, stosując w każdym przypadku inne podejście.
Inaczej o Geralcie, Ciri i Yennefer
W przypadku Geralta wierność względem oryginału jest największa. Dokonano oczywiście wielu skrótów, ale łatwo rozpoznamy na ekranie takie opowiadania jak „Mniejsze zło”, „Kraniec świata”, „Wiedźmin”, „Kwestia ceny”, „Ostatnie życzenie” i „Granica możliwości”.
Inaczej jest z Ciri, która pojawia się już w pierwszym odcinku (bohaterka z książek – pod koniec drugiego zbioru opowiadań) i jest ładnych kilka lat starsza od dziewczynki z tekstów Sapkowskiego, którą Geralt znalazł w Brokilonie. Jej wątek w serialu jest dość skromny, sprowadza się do ucieczki z miejsca na miejsce, i to bez Geralta. Nawet jeśli pojawiają się echa opowiadań („Miecz przeznaczenia”), to bardzo odległe i solidnie przepracowane. Nieco więcej zgadza się dopiero w dwóch ostatnich odcinkach, opartych w części na fabule... opowiadania „Coś więcej” ze zbioru „Miecz przeznaczenia” – Netflix zachował szkielet historii i jej emocjonalny finał, ale tło dopasował do tego, co zbudował w poprzednich odcinkach.
I wreszcie Yennefer. Twórcy serialu mieli tu największe pole do popisu, bo o młodej Yen z książek wiemy tyle co nic, znamy raptem kilka szczegółów. Często nie są to nawet fakty, lecz domysły Geralta. W tej linii fabularnej do materiału źródłowego zbliżamy się więc wtedy, gdy sama Yennefer jest blisko Geralta – w odcinkach opartych na „Ostatnim życzeniu” i „Granicy możliwości”. Poza tym postać czarodziejki i wątek jej przeszłości wykorzystano do rozbudowania świata Sapkowskiego i wprowadzenia odmiennych perspektyw.
Czytaj także: „Wiedźmin” walczy o tron
Jak zachować wierność Sapkowskiemu
Jak więc powinien wyglądać serial bardzo wierny oryginałowi, może nie tyle przenoszący na ekran każdą stronę napisaną przez Sapkowskiego, ile zachowujący strukturę opowieści i jej kluczowych bohaterów? Najpierw należałoby zapytać, co oznacza „wierność książkom”, a zwłaszcza zbiorom opowiadań. Kolejność tekstów nie zawsze przekłada się na chronologię zdarzeń. Na przykład akcja opowiadania „Wiedźmin”, czyli pierwszego tekstu o Geralcie, rozgrywa się po wydarzeniach z „Ziarna prawdy”, „Mniejszego zła”, „Krańca świata”, „Ostatniego życzenia” i „Kwestii ceny”, a nawet po powieści „Sezon burz” z 2013 r. „Kwestia ceny” – choć w zbiorze „Ostatnie życzenie” poprzedza teksty „Kraniec świata” i „Ostatnie życzenie” – chronologicznie rozgrywa się później.
Większych problemów w przypadku dużej fabuły przysparzają bohaterowie. Geralta z Rivii poznajemy rzecz jasna od razu. Ale Jaskier debiutuje w „Krańcu świata” (piąte opowiadanie), Yennefer w „Ostatnim życzeniu” (szóste), a Ciri w „Mieczu przeznaczenia”, czyli w przedostatnim tekście zbioru drugiego.
Czytaj także: Geralt z Rivii w hollywoodzkim stylu
Kto tak naprawdę jest bohaterem „Wiedźmina”
Geralt jest bezsprzecznie głównym bohaterem opowiadań wiedźmińskich, a i późniejsze pięć powieści należy do „Sagi o wiedźminie”. Ale nie on jest w powieściach najważniejszy – musi ustąpić Ciri. Kluczem fabuły, motorem napędowym działań większości bohaterów, a ostatecznie nawet wojny wstrząsającej Kontynentem, jest dziewczynka, którą w rzeczywiście „wiernym serialu” poznalibyśmy w odcinku 11. Czyli już w drugim sezonie. Co więcej, Cahir, rycerz z Nilfgaardu, jej „antagonista”, jeśli pominąć wspomnienia i koszmary bohaterki, pojawia się pod koniec drugiej powieści, a istotną rolę odegra dopiero w trzeciej, „Chrzcie ognia”.
Podsumowując: „wierny serial” większość głównych bohaterów wprowadziłby pod koniec pierwszego sezonu, postać centralną w okolicach drugiego, a kolejne kluczowe postaci, choć istotne dla fabuły niemal od początku, „osobiście” wystąpiłyby w sezonie trzecim albo czwartym.
Czytaj także: Geralt z Netfliksa. Wydarzenie na miarę „Gry o tron”?
Opowiadania czy „Saga o wiedźminie”
Można powiedzieć, że w książkach to wszystko się udało. Czy raczej: tak wyszło. Sapkowski, gdy pisał pierwsze teksty, nie planował większej całości. W zasadzie nie planował niczego, bo nie wierzył, że ktoś będzie zainteresowany większą liczbą krótkich tekstów, a co dopiero serią powieści. Adaptacja okazuje się więc nie lada wyzwaniem. Twórcy stają przed dylematem: lepiej pozostać wiernym „przypadkowej” formie książek, czy sięgnąć od razu po „właściwą” fabułę, a więc serię powieści? Tyle że bez opowiadań historia wiedźmina nie ma istotnych fundamentów.
Lauren Hissrich w serialu dla Netflixa starała się połączyć te dwa podejścia – z jednej strony adaptując (raz obszernie, raz skrótowo) większość opowiadań z „Ostatniego życzenia”, z drugiej już na starcie rozpędzając fabułę „Sagi...”, zwłaszcza na polu wprowadzania kluczowych bohaterów (Ciri, Cahir, Vilgefortz) i tła (wojna z Nilfgaardem, wewnętrzne sprawki czarodziejów).
Pozostaje obserwować, co będzie dalej. Czy w drugim sezonie serial zostanie popchnięty od razu w stronę „Sagi...”, czy też jednak zahaczy o opowiadania z „Miecza przeznaczenia”. A warto podkreślić, że większość z nich nie została dotąd zekranizowana.
Sapkowski dla „Polityki”: Nie mam problemu z „Wiedźminem” w formie gry