Wykład noblowski wygłoszony w sobotę zmienił zupełnie nastawienie prasy szwedzkiej, która do tej pory głównie zajmowała się kontrowersjami wokół drugiego noblisty Petera Handkego. Po konferencji prasowej, na której Handke odmówił rozmowy o swoim stosunku do ludobójstwa w Srebrenicy, pisarz był w prasie na niemal każdej stronie. Dzień później z każdej strony spoglądała twarz Olgi Tokarczuk.
Jej wykład przedrukował w całości dziennik „Dagens Nyheter”, a „Svenska Dagbladet” opublikowała reportaż z Nowej Rudy zatytułowany „Olgaland” i entuzjastyczne omówienie jej wykładu, który był „świetnie skonstruowany i prowokował do myślenia”. Pisarce udało się wyjaśnić, dlaczego literatura jest ważna w czasach cyfrowej kakofonii – stwierdziła gazeta. Na jej tle, jak pisano, Handke wypadł „blado”. Podobne głosy znajdziemy w niemieckiej prasie. „Frankfurter Allgemeine Zeitung” pisze krytycznie o subiektywnej mowie Handkego, która stanowiła kontrast dla wykładu Tokarczuk. Doceniono, że pisarka szukała wyjścia poza typowe dla literatury opowieści „pierwszoosobowe” i poszukiwała „narratora czwartoosobowego”. Podobało się, że Tokarczuk zastanawia się nad przyszłością literatury. FAZ zauważył, że jej wystąpienie było rodzajem programu literackiego.
„Żyjemy – mówiła Tokarczuk – w rzeczywistości wielogłosowych narracji pierwszoosobowych”, to jest ten rodzaj opowieści, który „zatacza wąskie kręgi wokół »ja« twórcy, piszącego mniej lub bardziej wprost tylko o sobie i poprzez siebie”. Taka była też mowa Handkego. Prasa światowa jest tak negatywnie do niego nastawiona, że nie zauważyła istotnego momentu ekspiacji, kiedy cytował litanię loretańską do Matki Boskiej z prośbą o zmiłowanie.