„Joker” jest inspirowany komiksami w tym sensie, że tytułowa postać to znany łotr z uniwersum Batmana. W filmie Todda Phillipsa Mroczny Rycerz się jednak nie pojawi – historia skupia się na przemianie zwykłego człowieka Arthura Flecka (Phoenix) w szaleńca i mordercę. W skrócie: opowieść o Jokerze, zanim został nemezis Batmana. I samym Jokerem.
Film zdobył najważniejsze laury na festiwalu w Wenecji i jest jednym z oscarowych faworytów. Wcielający się w główną rolę Joaquin Phoenix zdaniem wielu krytyków ma już w zasadzie statuetkę w dłoni. Analitycy box office niemal codziennie się licytują, jakie film będzie miał otwarcie oraz ile zarobi. Premiera „Jokera” – już 4 października.
Czytaj także: Batman kończy 80 lat. Co w nim tak przyciąga?
Żywe wspomnienie ataków w kinie Aurora
Mimo że film widzieli dopiero nieliczni krytycy, już trwa wokół niego dyskusja, abstrahująca zresztą od tego, jak wybitną rolę wykreował Phoenix. Część recenzentów zwróciła bowiem uwagę, że film może się okazać „niebezpieczny”. Ich zdaniem przemianę Arthura Flecka w Jokera pokazano tak, żebyśmy bohatera zrozumieli, a nawet mu współczuli. W końcu wybiera ścieżkę szaleństwa i zła, bo był odrzucany, krzywdzony, zabrakło w jego życiu miłości. Fleck jest porównywany do tzw.