To była pierwsza od 15 lat śmierć, która dotknęła środowisko amerykańskich kaskaderów. Zginęła doświadczona Joi Harris, pierwsza czarnoskóra kobieta z licencją zawodowego kierowcy w USA. Straciła panowanie nad motocyklem na planie filmowym „Deadpool 2” (zdjęcia kręcono w 2017 r.) podczas sceny, w której nie mogła zakładać kasku. Środowisko dobrze rozumie, że ryzyko jest wpisane w ten zawód. Wymaga on przecież wyskakiwania z budynków, walki na noże, spadania ze schodów, brania udziału w kontrolowanych wypadkach drogowych oraz igrania z ogniem. Z drugiej strony, przez lata dopracowano procedury bezpieczeństwa, a tragiczne wypadki takie, jak ten z udziałem Harris, przez wiele lat należały do rzadkości.
O tym, jak bardzo poprawiły się warunki pracy, można się przekonać, zaglądając do statystyk z lat 80., gdy w wypadkach związanych z wyczynami kaskaderskimi zginęło w Stanach Zjednoczonych aż 40 osób. W dobie dzisiejszych superprodukcji naszpikowanych efektami komputerowymi praca kaskaderów wydaje się mniej ważna. Niestety, wypadek Harris i śmiertelny upadek z wysokości Johna Berneckera z serialu „The Walking Dead” dały początek całej serii, która znów każe zwrócić uwagę na związane z tym zajęciem ryzyko. Pod koniec lipca na planie serialu „Titans”, udostępnianego na platformie DC Universe, zginął koordynator efektów specjalnych Warren Appleby (25 lat doświadczenia w produkcjach telewizyjnych i filmowych). Trafił w niego kawałek metalu, który odpadł z jadącego auta. Tydzień później na planie „Szybkich i wściekłych 9” kaskader Joe Watts spadł z wysokości 9 m i doznał poważnych obrażeń głowy. Został przetransportowany śmigłowcem do szpitala i wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną.
Dlaczego praca kaskaderów znów staje się bardziej niebezpieczna?