Godzę się na happy end
Zmarł Jan A.P. Kaczmarek, wybitny kompozytor, laureat Oscara. „Godzę się na happy end”
Informację o śmierci kompozytora podała Polska Fundacja Muzyczna, powołując się na jego żonę. „Do końca był wojownikiem ufającym, że wyzdrowieje i będzie dzielił się swoją twórczością z nami... Czuwałam przy nim do końca. Zmarł otoczony miłością. Wartością, w którą wierzył najmocniej” – przekazała Aleksandra Twardowska-Kaczmarek. Jan A.P. Kaczmarek chorował na MSA (zanik wieloukładowy).
Urodził się 29 kwietnia 1953 r. w Koninie, pochodził z muzycznej rodziny. Sam zaczynał od komponowania muzyki do szkolnych przedstawień, stworzył nawet hymn dla swojego liceum. Chciał być dyplomatą, studiował prawo. Ale wybrał muzykę, jak się sądzi, w dużej mierze dzięki teatrowi. Odbywał staż w słynnym Teatrze Laboratorium Jerzego Grotowskiego, przez lata był związany z Teatrem Ósmego Dnia. W 1989 r. wyjechał do Los Angeles. Jest pomysłodawcą i twórcą festiwalu Transatlantyk, który odbywa się w Poznaniu od 2011 r.
Przypominamy wywiad, który ukazał się w „Polityce” 5 lutego 2005 r. Jan A.P. Kaczmarek chwilę później odebrał Oscara za muzykę do filmu „Marzyciel”.
***
Janusz Wróblewski: Hollywood stał się ostatnio mecenasem najwybitniejszych kompozytorów współczesnych. Teraz wyróżnia pana.
Jan A.P. Kaczmarek: Po 15 latach aktywnej pracy w Stanach nauczyłem się nie wpadać w euforię. Zresztą, miałem czas, by oswoić się z myślą, że „Marzyciel” się udał. Film obejrzeli najpierw moi przyjaciele, potem znajomi i krytycy. Dobre przyjęcie widzów potwierdziło tylko opinię, że to jeden z ważniejszych tytułów minionego roku.
Pańskie życie bardzo się teraz zmieniło?
Sukces w hollywoodzkim systemie budzi wielki szacunek. Nagle każdy chce ze mną pracować. Już czeka na mnie kolejny film, za 5 minut następny.