Kultura

Dach niezgody

Jak odbudować Notre Dame

Pracownia UMA ze Sztokholmu chciałaby na dachu katedry umieścić gigantyczny basen w kształcie krzyża. Pracownia UMA ze Sztokholmu chciałaby na dachu katedry umieścić gigantyczny basen w kształcie krzyża. UMA
Francuzi nie mają kłopotu z pieniędzmi na odbudowę Notre Dame. Rośnie za to inny problem, wcale nie mniejszy, jak to zrobić.
Wśród projektów odbudowy katedry Notre Dame najwięcej kontrowersji budzi dach. Tutaj wizja architektów ze studia NAB, którzy proponują, aby na dachu znalazła się edukacyjna szklarnia, a w samej iglicy gigantyczna pasieka.Studio NAB Wśród projektów odbudowy katedry Notre Dame najwięcej kontrowersji budzi dach. Tutaj wizja architektów ze studia NAB, którzy proponują, aby na dachu znalazła się edukacyjna szklarnia, a w samej iglicy gigantyczna pasieka.
Miysis Studio z Japonii proponuje po prostu dach ze szkła, kształtem nawiązujący do dachu, który spłonął.Miysis Studio Miysis Studio z Japonii proponuje po prostu dach ze szkła, kształtem nawiązujący do dachu, który spłonął.

Artykuł w wersji audio

Szczodre deklaracje lokalnych miliarderów oraz międzynarodowy odzew sprawiły, że już kilka dni po pożarze katedry Notre Dame de Paris zagwarantowane kwoty przekraczały koszty odbudowy. Czyli lekko licząc 700 mln dol. Nie trzeba więc było martwić się o dopinanie budżetu, ale o to, jak się zabrać za spalony dach. Bo sprawa wcale nie jest oczywista.

Oliwy do ognia dolali politycy. Prezydent Emmanuel Macron powiedział, że „jest otwarty na współczesny gest”, a katedra powinna być „piękniejsza niż przed pożarem”, zaś premier Édouard Philippe zasugerował, że iglica, która powstanie w miejscu tej zawalonej, „powinna być dostosowana do wyzwań naszej ery”. I zapowiedział międzynarodowy konkurs na odbudowę świątyni. Zawrzało, a specjaliści i społeczeństwo rychło podzielili się na kilka grup optujących za różnymi rozwiązaniami.

Restauracja po francusku

Niewiele do powiedzenia ma Kościół, bo katedra jest własnością państwa oddaną do użytkowania klerowi. W tej sytuacji najgłośniej protestują rzecz jasna polityczni oponenci, wietrzący ugranie na sprawie paru punktów procentowych. „Nie dotykać Notre Dame” – przestrzegała na Twitterze Marine Le Pen. „Przestańmy szaleć. Musimy mieć absolutny szacunek dla francuskiego dziedzictwa” – solidarnie basował jej polityk prawicy Jordan Bardella. Oburzeni okazali się przede wszystkim tradycjonaliści. „Mnie niepokoi ogłoszony konkurs – wyznała szefowa Muzeum Architektury w Moskwie Jelizawieta Lichaczowa. – Kiedy mówimy o interwencji architektów, to chodzi już nie o restaurację, tylko o aktualizowanie spuścizny”. Jeszcze ostrzej wtórował jej Jorge Otero-Pailos z Uniwersytetu Columbia: „Jeśli uważacie, że ogień był zły, to poczekajcie na straty, jakie zada budowli iglica wybrana w konkursie”. „Ikony są ikonami, ponieważ są wieczne” – przypominał z kolei były dyrektor English Heritage Simon Thurley.

I rzeczywiście. Rozwiązaniem wydawałoby się najbardziej oczywistym byłoby przywrócenie obiektu do stanu sprzed pożaru. Tak jak Włosi postąpili ze średniowieczną dzwonnicą Campanile di San Marco w Wenecji, zawaloną w 1902 r., a Polacy z Zamkiem Królewskim w Warszawie i wieloma innymi zniszczonymi w czasie II wojny światowej zabytkami. Po latach zapomina się, że to rekonstrukcje, i jakby nigdy nic podziwia się ich historyczne detale. Ta opcja ma spore poparcie. „Przywrócenie Notre Dame powinno przebiegać z wykorzystaniem technik epoki średniowiecznej i materiałów, których wówczas używano, jak kamień, drewno, żelazo” – grzmi Florian Renucci, który takimi historycznymi metodami odbudowuje średniowieczny zamek w Guédelon w Burgundii.

Ośrodek badania opinii społecznej YouGov przeprowadził sondaż, z którego wynikało, że 54 proc. Francuzów uważa, że Notre Dame powinna wyglądać dokładnie tak, jak przed pożarem, a tylko 25 proc. optuje za „inicjatywą architektoniczną”. Reszta się waha. Zważywszy na to, że zwolennicy modernizacji dopiero się rozkręcają, wynik wydawać się może zaskakujący. Bo gdyby spalił się dach kościoła Mariackiego w Krakowie (odpukać), zapewne 99 proc. rodaków opowiedziałoby się bez namysłu za wierną rekonstrukcją. W Polsce kochamy odbudowę zabytków, nawet jeśli ma przynosić tak groteskowy efekt jak w przypadku Zamku Przemysła w Poznaniu czy Ratusza w Warszawie.

A może zostawić?

Jednak nawet przy najlepszych chęciach wierne odtworzenie stanu Notre Dame sprzed pożaru wydaje się niemożliwe. Dotyczy to przede wszystkim rekonstrukcji więźby dachowej. Była ona wykonana z 1300 dębów pochodzących z tzw. lasów pierwotnych i liczących sobie w momencie ścięcia około 800 lat. Dziś takich lasów w Europie praktycznie nie ma (poza Białowieżą i niewielkimi skupiskami na Słowacji, w Albanii, Bułgarii i Czechach), zaś drewno na budowę należałoby sprowadzać albo z Kanady, albo z Rosji. Tu jednak protestują – i słusznie – obrońcy przyrody, dla których taka rzeź najcenniejszych na globie drzew byłaby ekologicznym morderstwem z premedytacją. Przy okazji przypomina się, że z podobnymi problemami w ostatnim stuleciu mieliśmy do czynienia przy odbudowie lub renowacji katedr w Reims, Chartres i w Nantes – każdorazowo decydowano się na współczesne technologie konstrukcji dachów, drewno zastępując np. żelbetem.

Problem drugi ma charakter nie technologiczny, ale ideowy. Dotyczy zniszczonej w pożarze iglicy kościoła. Nie brakuje oczywiście zwolenników koncepcji, by odbudować ją w wersji jeden do jednego. Paradoks polega jednak na tym, że głosząc taką tezę, w gruncie rzeczy dają do ręki argumenty stronnikom modernizacji. Zawalona ostatnio iglica została dodana do bryły katedry dopiero w połowie XIX w. na miejsce oryginalnej, średniowiecznej, usuniętej w 1786 r. Tę neogotycką ustawił Eugène Viollet-le-Duc, samouk, któremu powierzono zarządzanie odbudową Notre Dame, gdy miał 30 lat, a w podjęciu takiej kontrowersyjnej decyzji z pewnością pomógł fakt, że jego ojciec był głównym nadzorcą królewskich rezydencji.

Viollet-le-Duc to postać nietuzinkowa, na osobną opowieść. Zdaniem jednych największy szkodnik zabytkowej architektury francuskiej, a według opinii innych – wielki wizjoner. Optując za jego wizją, wybieramy jednak nieortodoksyjny stosunek do historii.

Na drugim krańcu są głosy nawołujące do pozostawienia katedry w stanie… jaki jest obecnie. Szaleństwo? Niekoniecznie. Już w XIX w. brytyjski myśliciel John Ruskin (główny oponent Viollet-le-Duca) uważał, że zabytki przeszłości należy konserwować w stanie, w jakim są, a nie restaurować i przywracać im dawny blask. Także krytyczka sztuki Bérengère Viennot na łamach magazynu „Slate” zaapelowała ostatnio, by katedrę pozostawić jako swoiste „memento mori XXI w.”. „My, którzy jesteśmy tak bezsilni, aby naprawić Ziemię degradującą się pod naszymi stopami, chcemy przynajmniej przynieść naszym spanikowanym duszom pociechę, mówiąc, że wciąż jesteśmy w stanie stworzyć wieczną formę” – pisała. Przypomnę, że tak Anglicy postąpili z katedrą w Coventry, zniszczoną w niemieckich nalotach podczas drugiej wojny światowej. Postanowiono jej nie odbudowywać i zachować jako symbol tamtych czasów i zdarzeń.

Trudno jednak oczekiwać, by ta, dość radykalna, opinia zyskała sobie szerszy poklask. Natomiast zachęt, by przy katedrze pomajstrować, jest całkiem sporo. „Ten budynek jest architektonicznym palimpsestem. Nowe pokolenie po prostu coś dodaje, a następne pokolenie doda coś innego” – uspokaja Dimitris Theodossopoulos z uniwersytetu w Edynburgu. W podobnym duchu wypowiedział się także krytyk architektury z „The Telegraph” Stephen Bayley: „Byłoby parodią odbudowywać poważnie uszkodzoną Notre Dame jako faksymilę oryginału”. Do dyskusji włączył się także znany polski architekt Robert Konieczny, który nie tylko zadeklarował swój udział w konkursie, ale i wyraźnie określił preferencje, mówiąc w jednym z wywiadów: „Idea dosłownej odbudowy czegoś, co powstało w zupełnie innym czasie, jest nieporozumieniem”. Zatem całe zastępy architektów z całego świata grzeją już ołówki i programy graficzne, by ruszyć do wielkiego wyścigu zainaugurowanego zapewnieniem Macrona, że „ma być piękniej niż przedtem”. Piękniej, czyli jak? – wypada zapytać. Konkursu jeszcze nie ogłoszono, ale pomysłów i wizualizacji nie brakuje.

Światełko do nieba

Wypada zacząć od tej zgłoszonej przez Normana Fostera, legendy i jednego z nestorów światowej architektury – autora wielu ważnych budowli, ale przede wszystkim twórcy słynnej szklanej kopuły na gmachu berlińskiego Reichstagu. Była to śmiała, ale powszechnie uznana za bardzo udaną, interwencja w historyczną tkankę miasta. Francuski konkurs nazwał on „niezwykłą szansą”, a sam zaproponował szklaną konstrukcję dachu i prostą, pozbawioną jakichkolwiek ozdób wraz z kryształową iglicą strzelającą w niebo. Podobnie podszedł do zagadnienia inny słynny architekt, Włoch Massimiliano Fuksas. I on zaproponował szklany dach oraz kryształową iglicę („symbol duchowości i kruchości historii”), choć w jego projekcie ma być ona repliką tej zniszczonej.

W ogóle wśród rozlicznych projektów, które zalewają portale społecznościowe i te poświęcone architekturze, królują wizje dachu ze szkła. Czasami powtarza on kształtem ten spalony (np. Miysis Studio z Japonii, Godart&Roussel), ale też tworzy fantazyjne wariacje „kolczaste” (Vincent Callebaut), pofalowane (David Deroo) lub dekonstruktywistycznie połamane (Aleksandr Nierownyj). Mathieu Lehanneur zaproponował, by dach miał kształt płomieni strzelających w niebo, a Studio AJ6 oraz Alexandre Fantozzi – by zamienić go w jeden wielki, świecący i widoczny z dala witraż.

Ciekawy jest dość powszechny trend, by dach uspołeczniać. Najskromniej – w postaci platformy widokowej (Norman Foster). Studio NAB zaproponowało, by znalazła się tam edukacyjna szklarnia zorientowana na zajęcia dla dzieci i młodzieży, zaś w samej iglicy – gigantyczna pasieka. To ciekawe nawiązanie, albowiem pod dachem Notre Dame już wcześniej ulokowane były trzy duże ule i mieszkające w nich pszczele rodziny jakimś cudem przetrwały pożogę. Miysis Studio proponuje utworzyć pod dachem ogólnodostępny park z punktami widokowymi, a wspomniany już Callebaut – farmę z hodowlą zwierząt i ryb. Summum Architecture dodatkowo zakłada, że rośliny, które znajdą się pod szklanym dachem, będą miały widoczny z poziomu ulicy kolor czerwony, aby w ten sposób przypominać o pożarze.

Najdalej jednak w fantazyjnych pomysłach posunęła się pracownia UMA ze Sztokholmu, która cały dach zamieniłaby w gigantyczny basen w kształcie krzyża. Dwanaście rzeźb świętych, które zdemontowano niedługo przed pożarem, wróciłoby na brzeg pływalni. Z kolei rozwiązanie bardzo dobrze trafiające we współczesne proekologiczne trendy zaproponowali projektanci z biura architektonicznego DRIFT z Holandii. Uważają, że część funduszy przeznaczonych na odbudowę należy wydać na odłowienie z mórz i oceanów pływających tam plastikowych śmieci, a następnie przerobić ów wyłowiony surowiec na błękitne dachówki i pokryć nimi katedrę.

W kwestii iglicy nie ma zgodności. Część projektów przewiduje jej odtworzenie w kształcie (choć niekoniecznie z tych samych materiałów) sprzed pożaru, inni wymyślają, mniej lub bardzie strzeliste, proste, nowoczesne w kształcie konstrukcje. Niekiedy pełne, niekiedy ażurowe. Większość ciekawych i przemyślanych. Na ich tle projekt cypryjskiego biura KissTheArchitects wygląda jak sen pijanego (lub może przejedzonego halucynogennymi grzybkami) architekta: nagromadzenie na gigantycznej pseudoiglicy elementów wręcz poraża. Natomiast pozytywnie wyróżnia się śmiały pomysł architektów ze słowackiego Vizum Atelier, którzy zaproponowali, by iglica emitowała nocą w górę silny snop światła. Tłumaczą to nawiązaniem do tradycji: „w czasach gotyckich budowniczowie także próbowali sięgnąć nieba”.

Po internecie hula kilkadziesiąt różnych, mniej lub bardziej dopracowanych projektów. Zbierają lajki i sondują społeczne preferencje. A przecież konkurs nie został jeszcze ogłoszony. Nie wiadomo, jakie warunki i ograniczenia zostaną postawione przed projektantami.

Emmanuel Macron swym pomysłem konkursu na odbudowę Notre Dame zapewne chciał zjednoczyć wokół siebie naród. Niewykluczone jednak, że efekt będzie odwrotny do zamierzonego; już dziś przyszłość dachu nad najsłynniejszą gotycką katedrą w Europie dzieli, rozpala emocje, prowokuje do polemik. A gremium, które będzie decydować o wyborze, już teraz ma ciężki orzech do zgryzienia.

Przeczuwając kłopoty, Francuska Rada Architektury wydała oświadczenie w pojednawczym tonie: „Mamy nadzieję, że projekt będzie skromny, ale innowacyjny, delikatny, piękny i zaangażowany, stworzony przez wysoko wykwalifikowanych ludzi zebranych przy wspólnym stole”. Wątpić należy, by na rozgrzane, pełne pomysłów głowy architektów i rozdyskutowanych Francuzów to zadziałało. Wszak każdy chce przejść do historii, wspinając się na szczyt Naszej Pani.

Polityka 23.2019 (3213) z dnia 04.06.2019; Kultura; s. 82
Oryginalny tytuł tekstu: "Dach niezgody"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Trump bierze Biały Dom, u Harris nastroje minorowe. Dlaczego cud się nie zdarzył?

Donald Trump ponownie zostanie prezydentem USA, wygrał we wszystkich stanach swingujących. Republikanie przejmą poza tym większość w Senacie. Co zadecydowało o takim wyniku wyborów?

Tomasz Zalewski z Waszyngtonu
06.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną