Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Liczymy głosy

Urodzaj w operze

Krzysztof Bączyk jako Zuniga i Rinat Shaham w tytułowej roli w „Carmen” Bizeta w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej. Krzysztof Bączyk jako Zuniga i Rinat Shaham w tytułowej roli w „Carmen” Bizeta w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej. Bartłomiej Zborowski / PAP
Mariusz Kwiecień i Piotr Beczała mogą już czuć oddech następców na plecach. Nadchodzi młode pokolenie. Skąd taki urodzaj w polskiej operze?
Jakub Józef Orliński w tytułowej roli w „Rinaldo” Händla w Oper Frankfurt.Barbara Aumüller/Szenen Foto Jakub Józef Orliński w tytułowej roli w „Rinaldo” Händla w Oper Frankfurt.

Ci starsi wciąż są na szczycie. Niektórzy dobili do czołówki nieco później: Artur Ruciński, gdy otrzymywał Paszport POLITYKI za 2008 r., dopiero szykował się do światowej kariery, a teraz śpiewa na deskach nowojorskiej Metropolitan Opera (zadebiutował tam w 2016 r.), gościł też w berlińskiej Staatsoper, Teatro Liceu w Barcelonie, Operze Paryskiej czy mediolańskiej La Scali. Tomasz Konieczny po zeszłorocznym debiucie w Bayreuth podbija właśnie Met w wagnerowskiej Tetralogii. Rafał Siwek na otwarcie sezonu 2018/19 zagrał w moskiewskim Teatrze Bolszoj samego tytułowego cara w „Borysie Godunowie” Modesta Musorgskiego – dla basa spoza Rosji to szczególny zaszczyt.

Ta rola jest wciąż marzeniem młodszego o ponad dekadę Krzysztofa Bączyka, nominowanego do Paszportu POLITYKI za 2016 r. za inną rolę w tej samej operze – mnicha Pimena, którą zaprezentował w Teatrze Wielkim w Poznaniu (Siwek również tam wykonywał rolę tytułową). Wcześniej był na tej samej scenie Popem w „Lady Makbet mceńskiego powiatu” Dymitra Szostakowicza. Kocha muzykę rosyjską, jak na basa przystało, i właśnie rolę Popa śpiewa teraz w Operze Paryskiej w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego. Ostatnio związał się bliżej z tym teatrem, po kilku rolach w zuryskiej operze, z którą od dawna współpracował (i wciąż się czasem tu pojawia) Piotr Beczała. W Paryżu Bączyk zaczął w zeszłym roku od skromnej roli mnicha w „Don Carlosie” Verdiego, a w tym roku, zaraz po spektaklach Szostakowicza, będzie ukrywającym się Angelottim w „Tosce” Pucciniego. W następnym sezonie wróci tam w trzech produkcjach, a po drodze pojawi się jeszcze na słynnym festiwalu w Arena di Verona oraz w Lyric Opera w Chicago. A ma dopiero 29 lat.

Bardziej jednak spektakularnie zapowiada się kariera młodszego o cztery lata Andrzeja Filończyka.

Polityka 17/18.2019 (3208) z dnia 23.04.2019; Kultura; s. 136
Oryginalny tytuł tekstu: "Liczymy głosy"
Reklama