W ramach przedwyborczego objazdu kraju premier Morawiecki zatrzymał się w Toruniu i z przemówienia, jakie wygłosił, dowiedzieliśmy się, że jest fanem zespołu Republika.
Premier oznajmił: „Tu z tego miasta pochodzi jeden z moich ulubionych zespołów rockowych, bo ja pamiętam bardzo dobrze zespół Republika. Pamiętacie ten refren – „republika marzeń”. To my PiS, Zjednoczona Prawica walczymy o rzeczpospolitą naszych marzeń, o to, żeby była to rzeczpospolita dumna jak polska husaria, szczęśliwa jak uśmiech dziecka, i zwyciężymy”.
Czytaj także: Politycy zainteresowali się kulturą
Co naprawdę oznacza „republika marzeń”
Szybko zareagował na Facebooku gitarzysta Republiki i kompozytor przywołanej przez premiera piosenki Zbigniew Krzywański: „Panie Morawiecki, ciekawa interpretacja twórczości zespołu Republika. I tak cieszę się, że nie oświadczył Pan, że był założycielem naszego zespołu i pisał Pan teksty. Cała twórczość Republiki nie ma nic wspólnego z tym, co Pan mówi i robi”.
Rzeczywiście, interpretacja była zaiste ciekawa, bo wiele wskazuje, że autor wygłoszonej w Toruniu wiecowej mowy (sam premier? A może szef jego gabinetu politycznego Marek Suski?) chyba nie zdążył się zapoznać z oryginalnym tekstem Grzegorza Ciechowskiego z płyty wydanej w 1995 r., w którym rzeczona republika to metafora ciała kobiety „skolonizowanego” przez byłych kochanków ukochanej bohatera piosenki, a może też przez jego konkurentów.