Kultura

Freaki Ameryki

Ariel Pink i przyjaciele gwiazdami tegorocznego Off Festivalu

Ariel Pink naprawdę nazywa się Ariel Marcus Rosenberg i pochodzi z żydowskiej rodziny o polskich korzeniach, która z Meksyku przeniosła się do Kalifornii. Ariel Pink naprawdę nazywa się Ariel Marcus Rosenberg i pochodzi z żydowskiej rodziny o polskich korzeniach, która z Meksyku przeniosła się do Kalifornii. Anders Jensen-Urstad / Wikipedia
Choć przez lata karmiono nas opowieściami o hipisach, najważniejszym muzycznym produktem eksportowym Kalifornii są freaki. Pokazuje to Ariel Pink i przyjaciele, których sprowadzi na Off Festival.
Ariel Pink i inni wykonawcy tego nurtu – współcześni i niedzisiejsi jednocześnie – zatrzymali się w czasach starych brzmień, analogowej taśmy, naiwnych melodii z radia, kaset wideo, kserokopiarek i dawnych reklam.Marc Grimwade/WireImage/Getty Images Ariel Pink i inni wykonawcy tego nurtu – współcześni i niedzisiejsi jednocześnie – zatrzymali się w czasach starych brzmień, analogowej taśmy, naiwnych melodii z radia, kaset wideo, kserokopiarek i dawnych reklam.

Bobby Jameson miał być kolejną gwiazdą lat 60. Jako 19-latek został wytypowany na „następny światowy fenomen”, jak głosiły wykupione w gazetach reklamy. Występował przed The Beach Boys, nagrywał w studiu Franka Zappy i w połowie lat 60. wyjechał z rodzinnej Kalifornii do Anglii, gdzie zainteresował słynnego impresario The Rolling Stones Andrew Loog Oldhama. Nagrał tam singla – pod opieką muzyczną Keitha Richardsa, z Mickiem Jaggerem w chórku i z gitarową solówką Jimmy’ego Page’a. W Ameryce z kolei wydał w 1965 r. album „Songs of Protest and Anti-Protest”, który chwalono jako pionierski w stosunku do innych płyt ery hipisowskiej. Tyle że się nie sprzedał – kuriozalne zawirowania kontraktowe sprawiły, że uznany za utalentowanego autora Jameson musiał tu dopisać nowe piosenki do tytułów już wydrukowanych na okładce płyty przygotowywanej dla innego wykonawcy. Stąd nazwisko na kopercie albumu: Chris Lucey. Ten poprzednik nazywał się Ducey, a D najłatwiej było wydawcy przerobić na L.

Trudno znaleźć w historii tamtych czasów większego pechowca. Menedżer Jamesona Tony Alamo wymyślił dla niego tę wielką kampanię reklamową w magazynie „Billboard”. Wykupił ogłoszenia za 14 tys. dol., których nigdy nie zapłacił, zakładał kolejno fundacje religijne, oszukiwał urząd podatkowy, pod koniec życia trafił nawet za kratki za pedofilię. Artysta został na lodzie. Rozczarowany show-biznesem, po kilku kolejnych próbach nagrań, problemach z narkotykami i alkoholem oraz próbie samobójczej zamieszkał w przyczepie kempingowej ze starzejącą się matką i do końca życia występował już tylko dla niej. Dlatego nic o nim nie wiemy, a dziennikarz, który przed laty pisał o nim obszerny tekst dla magazynu „Mojo”, musiał najpierw wynająć prywatnego detektywa, by odnaleźć bohatera.

Polityka 30.2018 (3170) z dnia 24.07.2018; Kultura; s. 80
Oryginalny tytuł tekstu: "Freaki Ameryki"
Reklama