SIMON GAMMELL, dyrektor British Council w Polsce: – Opowiedz mi trochę o swojej pracy i karierze.
ROSE FENTON: – Zawsze pracowałam na arenie międzynarodowej. W sercu mojej praktyki zawodowej jest wiara w ducha dociekania, współpracy, przygody, świętowania i zabawy. Jak stwierdził Roy Faudree z Wooster Group, jeden z artystów, z którymi pracowaliśmy: „Zabawa to może bardzo lekkie słowo, ale jakże produktywny stan!”.
Po tym jak opuściłam uniwersytet w 1980 r., założyłam z przyjaciółką Lucy Neal Londyński Międzynarodowy Festiwal Teatralny (LIFT), który prowadziłyśmy razem przez 25 lat. Do Wielkiej Brytanii przyjeżdżało wtedy bardzo niewiele zagranicznych teatrów, dlatego na początku naszej pracy publiczność bywała wobec nas arogancka i uprzedzona. „Brytyjski teatr jest najlepszy na świecie, dlaczego ktoś miałby oglądać teatr z zagranicy?” i „W jaki sposób mamy zrozumieć tekst?” – to niektóre argumenty, które słyszeliśmy. Nasz cel był prosty – chciałyśmy, żeby festiwal otwierał okno na świat. Zależało nam też na tym, by dość konserwatywny brytyjski teatr dostrzegł, czym teatr może być, gdzie może trafić i kto może go oglądać. Z biegiem lat festiwal ewoluował. Prócz teatrów zmieniał się krajobraz miasta. Opuszczone budynki, rzeki, parki, cmentarze – to one stały się naszą sceną. Zapraszaliśmy zespoły teatralne z zagranicy, współpracowaliśmy z brytyjskimi artystami eksperymentalnymi, zlecaliśmy międzynarodową współpracę i opracowywaliśmy projekty partycypacyjne, a ostatnio udało nam się rozwinąć pomysły, które włączają nowo przybyłe do Wielkiej Brytanii społeczności. W ramach festiwalu ludzie ci opowiadają swoje historie i odkrywają Londyn na nowo.
W 2005 r. poczułyśmy, że to czas, aby LIFT zyskał nową energię, dlatego przekazałyśmy zarządzanie innym osobom. Zostałam wtedy niezależnym producentem i doradcą artystycznym. Współpracowałam z artystami w Iranie, gdy prezydent Khatami oświadczył, że pora na „dialog cywilizacji”. Współpracowałam z grupą europejskich partnerów podczas Festivals in Transition, inicjatywy badającej rolę pionierskich festiwali w szybko zmieniającym się krajobrazie kulturowym. Spędziłam też ciekawy rok, pracując nad kandydaturą Lublina na Europejską Stolicę Kultury. W Wielkiej Brytanii jestem współautorką strategii kulturalnej dla postgier w Parku Olimpijskim z 2012 r.
Na początku XXI w. stało się jasne, że zmiany klimatyczne i degradacja środowiska z towarzyszącymi jej suszami i konfliktami zagrażają przetrwaniu naszego gatunku. A jednak mimo dowodów nikt nie zwracał na ten problem uwagi. Zaczęliśmy się zastanawiać w branży artystycznej, jaka może być nasza rola w podnoszeniu świadomości, prowokowaniu działań i pielęgnowaniu przestrzeni, by budować wspólną wizję przyszłości. W ramach tej inicjatywy powołaliśmy Tipping Point – organizację gromadzącą artystów i naukowców, której zadaniem jest wywoływać reakcje na zmiany klimatyczne.
W latach 2011–2016 byłam dyrektorem Free Word, międzynarodowego centrum sztuki, które bada siłę i polityczny kontekst słów, stymuluje krytyczne rozmowy o społeczeństwie, kulturze i polityce, walczy o coraz bardziej obleganą przestrzeń dla swobodnej ekspresji i wzmacnia głosy, które często nie są słyszalne.
Dzisiaj, jako nauczyciel jogi i refleksolog (fascynuje mnie, jaką moc samoleczenia ma ciało), podróżując i pracując w różnych krajach na całym kontynencie, piszę książkę o Europie opartą na moich doświadczeniach z wczesnego dzieciństwa w latach 60. XX w.
Jaka jest rola festiwalu sztuki w mieście w porównaniu z rolą istniejących w nim instytucji kultury?
Festiwal pozwala porzucić standardowe wzorce zachowań. Przez krótki czas jego trwania zasady są zawieszone, a widzowie gotowi, by przeżyć przygodę. Rolą festiwalu jest podejmowanie ryzyka artystycznego i zapraszanie do eksperymentowania w środowisku, w którym widzowie są otwarci na spotkanie z nieznanym. Festiwal może inicjować lub ułatwiać współpracę artystyczną, która prawdopodobnie w innej sytuacji nie byłaby możliwa.
Nieznany artysta, który pojawia się na festiwalu, z początku może zostać odrzucony przez publiczność, ale potem doceniony przez jakąś instytucję kultury. Prawdopodobnie jednym z najbardziej znanych przykładów jest Pina Bausch, która pojawiła się na festiwalu w Avignonie pod koniec lat 70. Połowa publiczności wyszła wtedy ze spektaklu, twierdząc, że to nie jest taniec. Od drugiej połowy Bausch otrzymała owacje na stojąco. Kilka lat później była już na afiszach na całym świecie. Dziś jest uważana za jedną z najbardziej wpływowych choreografek ostatnich czasów.
Festiwal w swojej płynności może objąć całe miasto. Jest dziki i nieprzewidywalny, pojawia się w niespodziewanych miejscach, zmienia poczucie przestrzeni publicznej. Instytucje kultury mają inne priorytety.
Jak rozwinęła się rola festiwali w ostatnich 20 latach?
20 lat temu istniała obawa, że przechodzimy przez „festiwalowanie kultury” – że festiwale stają się produktem marketingowym, służącym wyłącznie do promocji regionu czy miasta. Czasem festiwale ściągały wciąż tych samych „najlepszych” artystów międzynarodowych. Nie było poczucia wyjątkowości imprezy czy miejsca.
Ale z biegiem czasu coś się zmieniło. Festiwale zyskały potencjał do współtworzenia społeczności obywatelskiej. Najlepsze festiwale są zakorzenione we własnym kontekście kulturowym. Spektakle teatralne nie są zapraszane na festiwale bez kontekstu, ich programy są starannie dobierane, angażuje się lokalnych artystów, tworzą się powiązania między miejskimi instytucjami − szkołami, uniwersytetami, organizacjami obywatelskimi. Festiwal staje się dialogiem i miejscem spotkań między mieszkańcami, ale też między miastem a jego tymczasowymi mieszkańcami.
Dziś festiwale pozwalają zaangażować się w rzeczywistość w czasach coraz bardziej chaotycznych, a wręcz – jak twierdzą niektórzy – zepsutych. W ramach festiwali indywidualna i kolektywna twórczość łączy się z odpowiedzialnością społeczną, moralną, etyczną i ekologiczną.
Czy festiwale powinny odgrywać rolę polityczną albo społeczną?
To nierozerwalne. Festiwale są ze swej natury destrukcyjne. Przez wieki były miejscem, w którym wspólnoty spotykały się, aby na chwilę się zatrzymać, zastanowić nad życiem, świętować i zakwestionować status quo. Mało prawdopodobne, że poprzez festiwale uda się odwrócić hierarchię społeczną i przesunąć granice społeczne.
Najlepsze festiwale to, według znawcy teatru i eseisty Dragana Klaica, „eksperymentalne strefy społecznego obcowania ze sobą”, efemeryczne, utopijne przestrzenie, w których wyobraźnia może przejąć sen, zachęcając do stworzenia nowych realiów politycznych i społecznych. To intensywne akty społeczne i polityczne.
Jaki jest najbardziej ekscytujący festiwal sztuki, w którym uczestniczyłaś?
Jest ich wiele, ale wymienię dwa. Festiwal Konfrontacje w Lublinie wiosną 1980 r. był inspirujący i znaczący. Tworzyliśmy wtedy LIFT i był to pierwszy festiwal, w którym uczestniczyliśmy. Sam Lublin z podziemnymi wydawnictwami i Katolickim Uniwersytetem Lubelskim, instytucją ledwie tolerowaną przez władze komunistyczne, słynął z wolnego ducha. Na festiwalu zobaczyliśmy wielkie ekspresjonistyczne przedstawienia, wysycone symboliką, by uniknąć ingerencji cenzury − uchwyciły nastroje polskiej publiczności w miesiącach poprzedzających narodziny „Solidarności” w Stoczni Gdańskiej. Teatr powstawał w odpowiedzi na klimat polityczny. Publiczność z niezwykłym entuzjazmem przyjęła przedstawienia młodych, niezależnych zespołów teatralnych, które otwarcie przeciwstawiały się niszczycielskim kłamstwom systemu, szarości i komunistycznej propagandzie. Konfrontacje były miejscem sprzeciwu wobec reżimu i polem dla eksperymentu. Teatr odegrał ważną rolę w tej ekspresji buntu. Z Lublina wróciliśmy do Londynu z nową energią, chcieliśmy podzielić się tym, co zobaczyliśmy. W 1981 r. na naszym pierwszym festiwalu pojawiły się dwa teatry, które widzieliśmy w Konfrontacjach: Teatr Ósmego Dnia i Teatr Provisorium.
Drugi to Los Angeles Festival Petera Sellarsa w 1990 r., radykalny eksperyment, w ramach którego przeprowadzono ponowną analizę roli sztuki w życiu publicznym i prywatnym. Daleko od poprzedniej edycji Los Angeles Olympic Festival, na którą zaproszono wielu artystów o międzynarodowej sławie (np. reżysera Roberta Fitzpatricka, który założył wtedy Eurodisneyland – to mówi wszystko!), ambicją Petera było „załamanie przyszłości LA”. Przyjął za punkt wyjścia wpływ Pacific Cultures na Los Angeles, obejmując 85 różnych miejsc w mieście. Opowiadając historię o migracji i wywłaszczeniu, które coraz bardziej kształtują miasto XXI w., LA Festival w 1990 r. opracował nowe mapy dla międzynarodowych festiwali.
***
Rose Fenton w 1980 r. była jedną z założycielek London International Festival of Theatre i pełniła funkcję jego dyrektora przez 25 lat. Pracuje jako niezależny producent i doradca. Była zaangażowana m.in. w projekt Festivals in Transition, współtworzyła strategię kreatywną dla Parku Olimpijskiego w Londynie, w latach 2011–2016 była dyrektorem Free Word, międzynarodowego centrum literatury i wolnego słowa. Jest współautorką książki „The Turning World. Stories from the London International Festival of Theatre” (2005).
Rose Fenton będzie gościem debaty „Jakich festiwali potrzebujemy w burzliwych czasach”, która odbędzie się w ramach Malta Festival 24 czerwca 2018 r. w godz. 16–19 na placu Wolności w Poznaniu. W historii powojennej Europy festiwale teatralne odgrywały ważną rolę społeczną. Tak znane wydarzenia kulturalne jak festiwal w Awinionie, Edynburgu czy LIFT w Londynie poprzez sztukę integrowały, otwierały na świat. Jaką rolę powinny odgrywać festiwale dziś – w czasach zwątpienia w istnienie wspólnoty i marginalizowanej przez polityków roli sztuki? Jak festiwal może odpowiadać na potrzeby lokalnej społeczności, jednocześnie pozostając w relacji z sytuacją społeczno-polityczną na świecie?
Rozmówcy: Rose Fenton (Wielka Brytania), Hugo De Greef (Belgia), Bernard Faivre d’Arcier (Francja), Nele Hertling (Niemcy), Marta Keil (Polska), Michał Merczyński (Polska), Grzegorz Reske (Polska).
Wydarzenie z cyklu „Creativity Talk” odbywa się w ramach Malta Festival, którego partnerem jest British Council.
Więcej na stronach: www.britishcouncil.pl, malta-festival.pl