Sam Prezes jest przystawką. Co prawda wizyta w sali, gdzie leży, odpoczywając po zabiegu na kolanie, otwiera nowy odcinek „Ucha...”, szybko jednak kamera skupia się na dwóch innych bohaterkach: Pani Paskowej, odpowiedzialnej za słynne „paski grozy” TVP Info, oraz minister Rafalskiej, rozmawiającej z protestującymi w Sejmie niepełnosprawnymi.
Kto odpowiada za paski w TVP
Paskowa to sposób „Ucha...” na rozwiązanie jednej z największych tajemnic naszych czasów, a więc pytania o to, kto pisze te dyrdymały, które TVP Info puszcza na swoich paskach. Kto odpowiada za pełne pogardy, nienawiści, obraźliwe teksty, którymi szkalowano opozycję, protestujących przeciw reformom sądownictwa, a ostatnio niepełnosprawne dzieci i ich matki. Prawdy pewnie nie poznamy nigdy, bo TVP zasłania się ochroną danych osobowych, Górski i spółka mają jednak swoją teorię: według nich ktoś, kto pisze takie teksty, musi mieć w życiorysie jakąś wielką traumę. I tu wskazują na „związki” z Grzegorzem z PO, przez które Pani Paskowa miałaby się mścić.
Przy okazji samą Panią Paskową pokazuje się jako osobę cyniczną i absolutnie niewierzącą w to, co wypisuje, wręcz zdziwioną reakcją pani Basi, która rządową propagandę łyka bez zastanowienia.
Czytaj także: W „Uchu” powstaje superprodukcja o Prezesie
Pozornie miły uśmiech minister Rafalskiej
Propaganda pracować zaś musi bardzo intensywnie, bo przykrywanie takich kryzysów, jak choćby ostatnie protesty w Sejmie, to nie lada wyzwanie. W wersji z „Ucha prezesa”, gdzie pokazano spotkanie minister Rafalskiej z niepełnosprawnymi i ich rodzinami, w zasadzie przekraczamy już granice groteski, a wchodzimy na pole horroru. Bo pozornie miły uśmiech Rafalskiej ma w sobie grozę, a nasycone pogardą słowa tną jak noże. Jasne, „Ucho...” koloruje rzeczywistość, nie cytując wprost, tylko pisząc własne dialogi. Jeżeli jednak się zastanowić, to forma może się nie zgadza, ale treść już tak. Serial po prostu ekstrahuje zawartą w słowach polityków prawdę i pokazuje ją bez żadnych pustych słów.
Przy okazji obrywa się opozycji, tu w osobach posłanek Nowoczesnej oraz Ryszarda Petru, pokazanych jako z jednej strony medialnie żerujących na proteście, z drugiej zaś skłóconych wewnętrznie i zawistnych.
Niby więc serial satyryczny, a mnie nie jest do śmiechu. „Ucho prezesa” tnie dowcipem tak głęboko, że odsłania kość prawdy, a to już boli, nie bawi.
Czytaj także: Powrót politycznej satyry