Kultura

Rocznice bez akademii

To już 15. Letnie Ogrody POLITYKI!

Koncert Jazz Bandu Młynarski-Masecki. Koncert Jazz Bandu Młynarski-Masecki. Tadeusz Późniak / Polityka
Letnie Ogrody POLITYKI w Elblągu organizowane były po raz 15. Ten mały jubileusz zbiegł się z wielkimi rocznicami – 100-leciem odzyskania niepodległości i 50. rocznicą wydarzeń 1968 r. To nam podrzuciło tematy i preteksty.
Krzysztof Herdzin (dyryguje) z Elbląską Orkiestrą Kameralną.Tadeusz Późniak/Polityka Krzysztof Herdzin (dyryguje) z Elbląską Orkiestrą Kameralną.
Projekcja niemego filmu „Znak Zorro” z 1920 r. z udziałem grupy Niemy Movie.Tadeusz Późniak/Polityka Projekcja niemego filmu „Znak Zorro” z 1920 r. z udziałem grupy Niemy Movie.

Dyrektor Biblioteki Elbląskiej Jacek Nowiński, gospodarz i główny organizator Ogrodów, planował od dawna, aby tym razem impreza miała rocznicowy charakter. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że nie musi i nie powinno się to przekładać na jakąkolwiek sztampę, która (zwłaszcza jeśli chodzi o jubileusz niepodległości) odciska się wszędzie: w przemówieniach polityków, okolicznościowych konferencjach i mediach, szczególnie tych wspierających władzę. Przeto sztampy nie było, a zamiast niej dominował krytyczny namysł i refleksja nad przeszłością, wciąż – jak się okazuje – nie do końca odkrytą i przemyślaną. Pokazał to już pierwszy prowadzony przez szefa działu kultury POLITYKI Bartka Chacińskiego panel dyskusyjny poświęcony polskiej popkulturze dwudziestolecia międzywojennego.

Dyskutowali: dr Agata Szydłowska z warszawskiej ASP, muzyk Jan Emil Młynarski, Michał Pieńkowski z Filmoteki Narodowej – Instytutu Audiowizualnego i dr Adam Rusek, socjolog i historyk komiksu. Zaczęło się od prowokacyjnego pytania, czy w Polsce międzywojennej istniało coś takiego jak popkultura. Paneliści nie mieli wątpliwości, przywołując takie argumenty, jak pojawienie się kategorii konsumenta kultury (Szydłowska), powszechna dostępność filmu i radia (Pieńkowski), wysokie nakłady prasy ilustrowanej (Rusek) i wreszcie niebywały rozwój muzyki rozrywkowej (Młynarski). Wbrew pozorom pytanie Chacińskiego miało jednak istotny ciężar merytoryczny – w końcu jeśli mówimy o popkulturze, to mamy na uwadze to, co popkulturą jest dzisiaj, trudno zatem pominąć wątpliwość co do definicji i kondycji kultury popularnej sprzed stulecia. Ot, choćby taka sprawa jak oryginalność lub imitacyjność tzw. sztuk masowych uprawianych w Polsce międzywojennej. W jakim stopniu pozostawały one „swojskie”, a w jakim odbijały tendencje światowe – amerykańskie czy europejskie.

Przedwojenna orkiestra jazzowa

Zdaniem Szydłowskiej wzór amerykański nie mógł być u nas powielany z prostej przyczyny: z racji niskiego poziomu uprzemysłowienia trudno było o „fordyzm”, czyli seryjną produkcję w kulturze, stąd raczej odniesienie do rzemiosła i wybór inspiracji europejskich. No i mieliśmy osiągnięcia, także te mało znane, jak choćby oryginalny projekt literniczy Paneuropa. Jak wskazywał dr Rusek, dotyczyło to także polskiego komiksu (wzorce amerykańskie pojawiły się dopiero w późnych latach 30.). I filmu, o czym mówił Michał Pieńkowski: przewagą rodzimej kinematografii były dialogi, o wiele bardziej finezyjne od tych, jakie znamy z ówczesnego kina amerykańskiego. Jan Młynarski natomiast przypomniał, że rodzima międzywojenna muzyka rozrywkowa bardzo wiele zawdzięczała twórcom żydowskim, jak Adam Aston, Stanisław Ferszko, Andrzej Włast, Jerzy Petersburski, Henryk Wars.

Z sali padło m.in. pytanie o mecenat. I okazało się, że kultura popularna w Polsce międzywojennej, podobnie jak jej odpowiedniki w bogatych państwach Zachodu, musiała zarabiać na siebie sama. Dlatego – jak tłumaczył Pieńkowski – nie zaistniało u nas kino awangardowe. Znakomitym dopełnieniem dyskusji i jednym z najważniejszych wydarzeń całej imprezy okazał się koncert Jazz Bandu Młynarski–Masecki. Pomysł, by grać tak jak przedwojenna orkiestra jazzowa, wydaje się nietrudny do realizacji dla sprawnych muzyków, jeśli jednak dochodzi do tego ambicja nadania autorskiego charakteru odtwarzanym utworom, rzecz przedstawia się inaczej. Jan Młynarski – tu w roli wokalisty przygrywającego na bandżoli – nie tyle odtwarzał starą muzykę, co przekazywał jej sens i urodę. Marcin Masecki po raz kolejny udowodnił, że jest nie tylko wirtuozem fortepianu, ale także (a może przede wszystkim) odkrywcą mało znanych ogółowi lądów muzycznych – pokazał, jak poprzez brawurową improwizację da się podkreślić konwencję i jednocześnie ją przekroczyć.

Chyba jeszcze lepiej niż na płycie „Noc w wielkim mieście” przekonaliśmy się na tym właśnie koncercie, że projekt ten nie ogranicza się bynajmniej do wiernej rekonstrukcji. Młynarskiemu, Maseckiemu i reszcie ich świetnego zespołu udało się na blisko dwie godziny przenieść słuchaczy do innego świata.

O roku 68.

Drugi dzień Ogrodów poświęcony był rocznicy wydarzeń 1968 r. Prowadzony przez red. Edwina Bendyka panel z udziałem reportażystki Ewy Winnickiej, współautorki niedawno wydanej książki „1968. Czasy nadchodzą nowe”, antropologa kulturowego prof. Waldemara Kuligowskiego oraz niżej podpisanego stał się okazją do ogólniejszej refleksji nad historią współczesną i próbą zrozumienia istoty rewolty sprzed pół wieku. Dyskutanci wskazywali na różne jej aspekty: idealizm hipisowskiej kontrkultury, naiwność czechosłowackiej koncepcji „socjalizmu z ludzką twarzą”, radykalizm Paryskiego Maja, przebudzenie demona polskiego antysemityzmu i wreszcie pokoleniowy charakter tych wydarzeń. Ważne były kwestie polityczne i obyczajowe czy last but not least artystyczne. Słusznie w tym kontekście Ewa Winnicka przywołała „Biały album” Beatlesów, rewolucyjne dokonanie zmieniające idiom muzyki rockowej – i chyba nie tylko rockowej.

Oczywiście jedna debata to za mało, by wyjaśnić całą faktografię związaną z umowną datą 1968, mimo to (o czym świadczyły reakcje licznie zgromadzonej publiczności) chyba udało się nam zwrócić uwagę na kwestie najważniejsze. Byliśmy zgodni, że wydarzenia tamte to nie tylko – by przywołać słynną frazę Stanisława Brzozowskiego – „bunt kwiatów przeciw korzeniom”, ale również doniosła próba usensownienia aktu niezgody na niesprawiedliwość, przemoc i fałsz. Można się było o tym przekonać także podczas projekcji filmu dokumentalnego „Okupacja 1968” o najeździe wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Niby wszystko o tym wiemy, a jednak pokazanie tamtych faktów ze skrajnie różnych punktów widzenia przekonało nas, że opowieści małej i wielkiej historii wciąż odkrywają coś nowego.

W piątek 8 czerwca przypomnieliśmy o jeszcze innej rocznicy – stulecia ZAiKS. Skądinąd warto wiedzieć, że polski ZAiKS był jedną z pierwszych na świecie organizacji chroniących prawa autorskie. Okazją do stosownych wspomnień było spotkanie ze znanym twórcą piosenek Markiem Dutkiewiczem. Publiczność interesowała się jednak nie tyle kwestią praw autorskich, ile warsztatem artystycznym oraz społecznymi kontekstami piosenek. Dutkiewicz odkrywał kulisy najsłynniejszych swoich tekstów, jak „Jolka, Jolka pamiętasz”, „Windą do nieba”, „Szklana pogoda” czy „Noc komety”. Okazało się, że za każdym z tych szlagierów stoi osobista historia autora. Ważnym wątkiem rozmowy stała się polityka, w tym – jak łatwo się domyślić – działanie cenzury w czasach PRL. Dutkiewicz mówił: „Kręciłem się w sferze obyczajowej, w związku z czym z tą cenzurą zbyt wielu problemów nie było. Zespół Kombi, z własnej i nieprzymuszonej inicjatywy, ocenzurował utwór »Słodkiego, miłego życia«, co mnie, nie powiem, zdenerwowało”.

Niejako automatycznie narzucały się porównania sytuacji w kulturze popularnej dziś i w epoce PRL. I znów – na przykładzie piosenek – można było się przekonać, jak zwodnicze bywają uproszczenia, które dzielą naszą historię na mroki komunizmu i świetlane czasy wolnego rynku. Popkulturowy kicz występuje niezależnie od takiego czy innego ustroju politycznego, podobnie jak popkulturowe arcydzieła. Mieliśmy to w pamięci także w czasie wieczornego koncertu Krzysztofa Herdzina z Elbląską Orkiestrą Kameralną. Wybitny pianista, znany przede wszystkim jako jazzman, tym razem wystąpił z zupełnie innym, „pozajazzowym” repertuarem. Koncert zatytułowany „Po polsku” był ukłonem w stronę muzycznej tradycji, niby znanej, a jednak wciąż nie do końca odkrytej.

Zorro z 1920 r.

Ostatniego dnia Ogrodów wróciliśmy do wątku dwudziestolecia międzywojennego – tym razem w odniesieniu do prasy i opinii publicznej. W panelu prowadzonym przez prof. Wiesława Władykę wystąpili: literaturoznawczyni dr hab. Urszula Glensk, historyk-prasoznawca prof. Rafał Habielski, politolog z Rosji dr Ivan Peshkov i nasz redakcyjny kolega Adam Krzemiński. Prof. Władyka przypomniał, jak obchodzono „okrągłe” rocznice odzyskania niepodległości w czasach PRL i jak zmieniał się publicystyczny i propagandowy obraz II RP.

Dyskutanci zwracali uwagę na ideologiczny charakter owego rocznicowego dyskursu, który dziś przybiera formę uładzonego mitu Wielkiej Polski, a czasem zamienia się w opowieść nacjonalistyczno-ksenofobiczną. Z trudem przychodzi tłumaczenie politycznych niuansów nie tylko i nie tyle nawet na poziomie faktów, ile rywalizujących ze sobą wyobrażeń. Prof. Habielski słusznie zauważył, że każdy, kto chciałby się przebić przez ten propagandowy zgiełk i poetykę „akademii ku czci”, powinien poczytać sobie prasę z lat 20. i 30. Teraz nie ma z tym kłopotu, bo wiele bibliotek w Polsce, w tym także Biblioteka Elbląska, dysponuje ucyfrowionymi zasobami gazet i czasopism, chodzi tylko o to, by ten czytelniczy trud podjąć.

Końcowym akcentem Ogrodów była projekcja niemego filmu „Znak Zorro” z 1920 r. z udziałem Niemy Movie, grupy wykonującej na żywo muzykę i dubbing do niemych filmów. Te w ich interpretacji nabierają szczególnego uroku. Jak można było przeczytać w anonsach projekcji, „każdy z członków zespołu jest multiinstrumentalistą, porusza się swobodnie w różnych konwencjach, od klasyki po rozrywkę, od teatralnego patosu po kreskówkowy slapstick, a muzycy zmieniają instrumenty w trakcie filmu. Lektor na jednym oddechu naśladuje kilka postaci, a efektem jest mozaika barw i emocji, kolory, które wykraczają poza odcienie szarości na ekranie”.

Cały program tegorocznych Ogrodów POLITYKI też miał mozaikowy charakter – już po raz któryś z rzędu dostarczył publiczności sztuki i sensownej rozmowy, połączonych w odpowiednich proporcjach.

Polityka 24.2018 (3164) z dnia 12.06.2018; Kultura; s. 92
Oryginalny tytuł tekstu: "Rocznice bez akademii"
Reklama

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama