„Dzieci Warszawy” drukowane były tuż po wojnie w adresowanym do najmłodszego czytelnika pisemku „Przyjaciel”, w odcinkach. To historia Bronka i Irki, którzy na Żoliborzu pomagają ukrywać się w niewykończonym domu swojemu rówieśnikowi 11-letniemu Szymkowi – uciekinierowi z warszawskiego getta. Jako książka ukazały się w niedokończonej formie, już po przedwczesnej śmierci autorki Marii Zarębińskiej, nieformalnej, a ukochanej żony poety Władysława Broniewskiego. Na ostatnich stronach powieści dowiadujemy się, że Szymek – wywieziony z Warszawy w bezpieczniejsze miejsce – utrzymywany jest w nieświadomości, że w getcie wybuchło powstanie, dzielnica została spalona i zrujnowana, i do matki nie wróci. Nie wiemy, jak z tych niedomówień zamierzała wybrnąć pisarka.
„Szpaki z Muranowa”
Bezpośrednio po wojnie zagłada 400 tys. żydowskich mieszkańców Warszawy była oczywistością nawet dla dzieci. Przyglądając się wydawanej później literaturze dziecięcej, można odnieść bardzo ambiwalentne wrażenia. Owszem, w powieści „My z Marymontu” Ryszarda Liskowackiego pojawia się wątek bardzo podobnego do Szymka z książki Zarębińskiej chłopca, który wychodząc z getta, błąka się w dzielnicy, w której niegdyś mieszkał, i którego wspierają żywnością i odzieżą jego dawni polscy koledzy. Ten Chilek Lewis wróci jednak do „swoich”, by z nimi zginąć. W tym samym czasie co książka Liskowackiego – na początku lat 70. – ukazała się jednak także całkiem współczesna powieść Janiny Korczkowskiej „Szpaki z Muranowa”, poświęcona dość banalnym podwórkowym perypetiom dzieciaków z osiedla właściwie takiego jak każde inne. Tylko mimochodem jej autorka w jednym zdaniu wspomina o jakiejś tragedii związanej z miejscem, które znalazło się w tytule jej książki.