Nieobecność prezydenta Adriana jest w odcinku „Wszyscy tylko nie on” bardzo symboliczna. Nie pojawia się osobiście ani na moment, jest za to wiszącym nad wszystkim duchem, który tak jakby jednoczy rząd i opozycję – bo choć wciąż się nienawidzą i zwalczają, to obie strony są pewne, że – jak sugeruje tytuł odcinka – zmiana, jeśli chodzi o głowę państwa, jest konieczna i nieunikniona.
Prezes nie wie, kogo wystawić do wyborów
Prezes cierpi na brak kontrkandydata. Morawiecki jest premierem, Szydło sam ośmieszył niedawno, poza tym jest zbyt popularna; z braku pomysłu nawet Suski nie jest z miejsca odrzucany jako potencjalny prezydent, mimo że sam powtarza, że się nie nadaje (ani też, że się nadaje).
Opozycja „prezydencka”, czyli nie ta parlamentarna, ale składająca się z byłych głów państwa, ma natomiast odwrotnie – panowie upatrzyli sobie kandydata idealnego, teraz muszą tylko namówić go do startu, by wreszcie strącić Adriana ze stołka.
Czytaj także: Jak Prezes ocenia rząd? „Ucho” odpowiada
Biedroń na prezydenta
W „Uchu...” debiutują Robert Biedroń (jako ten rycerz na tęczowym koniu, który obali prezydenta Adriana, a przy okazji ośmieszy PiS, który przegra z gejem), Wałęsa, Kwaśniewski i Komorowski jako ci, którzy go do walki namawiają (a przy okazji dają mnóstwo bardzo nieprzydatnych rad). Jest Marek Suski ze swoim uśmiechem w stylu Kota z Cheshire, a nawet bracia Karnowscy, tu w roli przystawki dla Prezesa.
I jest to dobry odcinek, zabawny, który rozpoczyna się od cudnej scenki podsumowującej relację PiS z prasą prawicową, tak zwaną niepokorną i niezależną, która obecnie jest na garnuszku państwowych reklam. Potem natomiast przechodzi w opowieść o zbliżających się wyborach prezydenckich, i ładnie uderza przy tym we wszystkie strony.
Czytaj także: W „Uchu prezesa” Polska jest jak... Iran