Na otwarciu trzeciego sezonu mierzymy się ze zmianami w rządzie, które tu uosabia Antonii Macierewicz – jako ten, którego dymisja była najgłośniejsza. U jej podstaw leżał głośny konflikt na linii MON – Pałac Prezydencki, więc i to wybrzmiewa w serialu Roberta Górskiego, a całości smaczku dodaje – szczęśliwy dla twórców „Ucha…” – fakt, iż następcą Macierewicza został Mariusz Błaszczak, czyli serialowy Płaszczak, najwierniejszy sługus Prezesa.
Dostajemy więc odcinek bardzo dynamiczny, odnoszący się do zmian, pokazujący walczące ze sobą frakcje w obozie władzy, ale też fakt, iż Prezes nie ma, nawet na swoim terenie, władzy absolutnej. Jest to odcinek również bardzo poważny, bo chyba poza szczegółami, jak sama kreacja serialowego Antoniego i jego Misia, wielu żartów twórcy nie przewidzieli, zamiast tego skupiając się na „odtworzeniu” możliwego przebiegu wydarzeń i obnażeniu kulisów tarć w PiS.
„Ucho prezesa” uderza w Tuska i poważnieje
Podobnie w drugim wątku. W roli Donalda Tuska zadebiutował Cezary Pazura, humoru aż tak wiele nie ma, trochę tylko wprowadza go pojawienie się Jeana-Claude’a Junckera. Zanim jednak przewodniczący KE popsuł nastrój spotkania Donalda z Angelą Merkel, rozmowa była poważna. Twórcy „Ucha...” dosyć mocno uderzyli w byłego premiera, wkładając mu w usta choćby częściowe przyznanie się do zaniedbań w sprawie afery Amber Gold, a także pokazanie, jak „sprzedał” sprawę rurociągu Nordstream 2 za pomoc Merkel w mającej wzmocnić jego wizerunek sztuczce piarowej.
„Ucho prezesa” przechyliło się więc od satyry do komentarza politycznego, tyle że tu scenki są odgrywane, a nie opisywane. Można więc narzekać, że serial, który miał bawić, w pierwszym odcinku nowego sezonu jest mało śmieszny. Można też jednak docenić celność zawartego w tych scenkach komentarza. Publiczność się pewnie podzieli.