Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Bareja w Instytucie

Władza na potęgę produkuje nowe instytuty. Po co?

Piotr Gliński Piotr Gliński MKiDN / mat. pr.
Autorytarne ciągoty obecnej władzy przejawiają się m.in. w produkowaniu nowych instytucji. Skutki bywają groteskowe.

Autorytarne ciągoty obecnej władzy przejawiają się m.in. w produkowaniu nowych instytucji, które mają organizować i nadzorować kolejne sfery życia. Instytuty, centra, ośrodki. Bywa, że ów trend przybiera wręcz groteskowy charakter. Oto dwa przykłady.

Pierwszy dotyczy przestrzeni publicznej. Że kłuje w oczy, nie trzeba nikogo przekonywać. Że beztroska i bezczelność inwestorów i deweloperów rujnuje jakość miejskiego krajobrazu – także. Gdy więc w listopadzie minister kultury i dziedzictwa narodowego zdecydował się stworzyć Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki, idea znalazła wielu zwolenników. Aliści nie minęło kilka tygodni, a Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa poinformowało, że kończy prace nad powołaniem... Narodowego Instytutu Urbanistyki i Architektury.

Nie, to nie kiepski żart ani wyimek z filmu Barei. To dzieje się naprawdę. Nic więc dziwnego, że gdy informacja pojawiła się na środowiskowych portalach, po chwili niedowierzania sypnęły się żarty, a jeden z internautów zaproponował, by w najbliższym czasie powołać jeszcze: Narodowe Centrum Głównego Architekta Rzeczpospolitej, Zintegrowany Narodowy Instytut Planowania Architektonicznego, Urbanistyczne Centrum Planowania Rzeczpospolitej, Narodowy Instytut Architektury Polskiej, Centralny Komitet Urbanistyki i Architektury Rzeczpospolitej, Scentralizowany Urząd ds. Projektowania Przestrzeni i Budownictwa Narodowego i Niezależny Narodowy Instytut Myśli Architektonicznej i Rozwoju Urbanistycznego Kraju.

O instytucie „kulturalnym” wiemy na razie tyle, że ma adres, regon i dyrektora, skądinąd świetnego architekta Bolesława Stelmacha. Mimo dwóch miesięcy, jakie upłynęły od powołania instytucji, nie doczekaliśmy się jej internetowej strony ani jakichkolwiek oznak aktywności. Instytut „budowlany” teoretycznie miał rozpocząć działalność 1 stycznia 2018 roku. Wiadomo o nim na razie tylko tyle, że ma zajmować się szczególnie intensywnie i naukowo programem „Mieszkanie Plus”. Wprawdzie wygląd naszych miast i wsi nadal woła o pomstę do nieba, ale teraz przynajmniej będzie ktoś (a nawet dwa „ktosie”), kto owej pomście będzie się uważnie przyglądał.

Polak, Węgier – dwa bratanki

I przykład drugi. Wizyta na Węgrzech premiera Morawieckiego tak go rozochociła, że podjął decyzję o powołaniu do życia, od marca tego roku, Instytutu Współpracy Polsko-Węgierskiej. Nowe ciało, z budżetem 6 mln złotych, będzie miało oczywiście dyrektora (10 tys. pensji) i aż dwie rady: Radę Instytutu i Międzynarodową Radę Instytutu. Idąc tropem myślenia internautów, wypada stwierdzić, że w tym przypadku perspektywy są jeszcze lepsze, bo przecież samo ONZ to 193 członków, a przecież to nie wszystkie możliwości, bo można pomyśleć choćby o Instytucie Współpracy Polska-San Escobar.

Wśród celów działalności nowego instytutu wpisano m.in. „przekazywanie młodym pokoleniom znaczenia tradycji polsko-węgierskiej”, ale też „nawiązywanie kontaktów”, „wzmocnienie współpracy”, „wspieranie inicjatyw”, „wspieranie wzajemnej myśli innowacyjnej” (!!!), a także – co stanowi chyba sól tego projektu – „finansowanie przedsięwzięć”.

Nieważne, że mamy już kilka rządowych agend (z Instytutem Adama Mickiewicza na czele) zajmujących się z założenia i zazwyczaj profesjonalnie kulturalnymi, gospodarczymi i wszelkimi innymi kontaktami ze światem. Węgry jednak postanowiono wyróżnić, dopieścić, specjalnie uhonorować. Wszak mają nas ratować w UE, a poza tym to powiedzenie o dwóch bratankach...

Pamiętam czasy, gdy szczególną atencją komunistycznych władz PRL cieszyło się Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Z niemal identycznie naznaczonymi celami. Wraca nowe?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną