Wywinąć Orła (Białego)
Order Orła Białego dla twórcy kiczu. Co to mówi o guście polskiej władzy?
Pityńskiego słabo w Polsce znamy, bo od 1974 roku mieszka w USA (teraz zasłużył już na miano „słynnego nieznanego”). Ale to go bynajmniej nie dyskwalifikuje, by nosić tak zasłużone odznaczenie. Jednak już jego twórczość każe postawić wielki znak zapytania przy pytaniu, czy aby spośród licznych polskich twórców wybrano tego właściwego.
Uprawia bowiem Pityński sztukę, która tak się ma do współczesności jak monokl do nowoczesnej okulistyki. Artysta uprawia sztukę stylistycznie zanurzoną głęboko w przeszłości, tak na oko gdzieś na pograniczu XIX i XX wieku. Sam chętnie przyznaje się do umiłowania baroku. Problem w tym, że barok go nie tyle twórczo inspiruje, ile mało twórczo zniewala. Podobnie jak klasycyzm, romantyzm i wszystko, co w sztuce wydarzyło się wystarczająco dawno. Przy nim powstałe przed stu laty rzeźby Xawerego Dunikowskiego, Henry′ego Moore′a czy Constantina Brancusiego wydają się szalejącą awangardą. Oczywiście może sobie rzeźbić, co mu się podoba. Zły to jednak sygnał wysłany w kierunku i tak kiepściutko wyedukowanego estetycznie narodu, że oto jest sztuka, która zasługuje na podziw, uznanie, honory.
„Unikalny” styl Andrzeja Pityńskiego
Oczywiście, gdyby Pityński rzeźbił sobie najbardziej klasyczne kobiece popiersia lub statuetki wręczane weteranom, byłoby wszystko w porządku. Niestety, jego hobby to wielkie, ba, monumentalne pomniki, które widać z daleka i z każdej strony. Ustawia je głównie w USA i to jest zmartwienie Amerykanów. Ale począł ustawiać także w Polsce, skutecznie zaśmiecając estetycznie publiczną przestrzeń. Problem bowiem w tym, że są to dzieła nie tylko staroświeckie, ale też spełniające wszelkie kryteria, by zaliczyć je do kategorii kiczu. Jakie to kryteria? Efekciarstwo, gra na prostych emocjach, brak oryginalności, powierzchowność, schlebianie najniższym gustom itd.