Baron oszustów
Samuel Fuller bohaterem retrospektywy 8. edycji American Film Festival
Tegoroczna, ósma edycja American Film Festival (24–29 października we Wrocławiu) to doskonała – być może nawet jedyna – okazja, by przyjrzeć się twórczości Samuela Fullera, reżysera niepokornego i niepoprawnego, artysty, którego dzieła w Stanach Zjednoczonych odkładano na półki (przypadek choćby „Białego psa” z 1982 roku), a w Europie, głównie we Francji, wynoszono do rangi kina autorskiego w rozumieniu nowofalowym. We wrocławskiej retrospektywie znalazło się siedem jego najbardziej emblematycznych filmów oraz, zrealizowany przez córkę, dokument o wyraźnie dwuznacznym tytule „A Fuller Life” (2013).
Urodzony w 1912 roku, zanim został reżyserem, jako wolny strzelec parał się dziennikarstwem kryminalnym, był korespondentem wojennym (z karabinem na ramieniu, kilkakrotnie odznaczanym za zasługi), wydał sporo pulpowych powieści, a także pisał scenariusze dla innych twórców, spośród których na największą uwagę zasługuje najpewniej noirowy „Shockproof” (1949) Douglasa Sirka. Gdy więc wreszcie wziął się za realizację własnych filmów, a było to pod koniec lat 40., zdążył już na wskroś przesiąknąć słowem i opowiadaniem. Samuel był przede wszystkim gawędziarzem – wspominał Wim Wenders, jego dobry przyjaciel, w 10. rocznicę śmierci (w tym roku przypada 20.). Nie bez przyczyny w dorobku artystycznym Fullera wielokrotnie przewija się nazwisko Josepha Pulitzera, amerykańskiego dziennikarza i wydawcy, fundatora słynnej na całym świecie nagrody, a jego obraz „Park Row” (1952) został zadedykowany wytrwałości i odwadze tych, którzy na co dzień snują historie, czyli wszystkim ludziom prasy właśnie.
Siła szokowania widza
Jako reporter przemierzył Stany Zjednoczone wzdłuż i wszerz, by następnie w sposób śmiały, surowy i bezkompromisowy zdemaskować fałsz, który od środka zżerał kraj i tak już pełen wad, choć – zdaniem reżysera – kraj wciąż niezatapialny.